- Dziwię się, że "GW" drukuje takie informacje - powiedziała na antenie Radia ZET dziennikarka Monika Olejnik odnosząc się do publikacji na łamach "Gazety Wyborczej" informacji o tym, że na liście Brunona K., który planował zamach na najwyższe władze w Polsce, znalazło się nazwisko Olejnik i prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Gazeta powołuje się na swoich informatorów, pracujących w speckomisji. Brunon K. chciał doprowadzić do chaosu w kraju, dokonując zamachu. W innym planie przewidywał przeprowadzić te akcje w różnym czasie - mówi źródło "GW".
Celem ataku Brunona K. miał być budynek Sejmu. Zamach miał zostać przeprowadzony, gdy w parlamencie znajdowaliby się posłowie, premier oraz prezydent. Mężczyzna chciał zdetonować pod Sejmem 4 tony ładunków wybuchowych, umieszczonych w samochodzie.
- Dziwię się, że "Gazeta Wyborcza" drukuje takie informacje, bo nie wiem czemu to służy i jaki to ma sens. Po to, żebym ja się bała? Żebym moja rodzina bała się o mnie? - pytała Olejnik. - Jeżeli byłam na liście Brunona K. to chciałabym wiedzieć od kiedy byłam na tej liście i dlaczego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie dała mi ochrony, skoro było to realne zagrożenie - mówiła dziennikarka.
ja, Radio ZET
Celem ataku Brunona K. miał być budynek Sejmu. Zamach miał zostać przeprowadzony, gdy w parlamencie znajdowaliby się posłowie, premier oraz prezydent. Mężczyzna chciał zdetonować pod Sejmem 4 tony ładunków wybuchowych, umieszczonych w samochodzie.
- Dziwię się, że "Gazeta Wyborcza" drukuje takie informacje, bo nie wiem czemu to służy i jaki to ma sens. Po to, żebym ja się bała? Żebym moja rodzina bała się o mnie? - pytała Olejnik. - Jeżeli byłam na liście Brunona K. to chciałabym wiedzieć od kiedy byłam na tej liście i dlaczego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie dała mi ochrony, skoro było to realne zagrożenie - mówiła dziennikarka.
ja, Radio ZET