Do sejmowej Komisji ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych trafił projekt uchwały potępiającej akcję "Wisła", czyli przymusowe przesiedlenia Ukraińców po II wojnie światowej. Przeciwne temu pomysłowi są środowiska kresowe. Wzięły one nawet pod lupę przeszłość ojca autora projektu - donosi tvp.info.
W projekcie uchwały akcja "Wisła" została nazwana „naruszeniem podstawowych praw człowieka”, napisano w nim również, że „w czasie trwania akcji zastosowano właściwą dla systemów totalitarnych zasadę odpowiedzialności zbiorowej” ale nie znalazła się w nim wzmianka o tym, że była ona odpowiedzią na działania UPA.
Nie spodobało się to przedstawicielom organizacji kresowych oraz m.in. ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zalewskiemu. - Uchwała jest bez sensu, bo wyrywa z kontekstu fragment historii. Akcja "Wisła" nie wzięła się z niczego. Najpierw trzeba zdać dobie sprawę z tego, czym był zbrodniczy system stworzony na podstawie ideologii Stepana Bandery i co robiła UPA. Nie popieram odpowiedzialności zbiorowej, podczas akcji dochodziło do wielu rzeczy niegodziwych, ale nie jest tak, że cała akcja była bez sensu - mówi duchowny.
Isakowicz zwraca też uwagę na autora projektu, posła PO Mirona Sycza. - Uważam go za osobę niewiarygodną. Był czynnym członkiem PZPR, a jego ojca skazano po wojnie na karę śmierci za działalność w UPA. Później karę zamieniono na więzienie - podkreśla. Również przedstawiciele organizacji kresowych zwracają uwagę na to, że uchwała może być próbą rehabilitacji ojca Sycza. "Aleksander Sycz był członkiem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów od 1938 roku, w czasie wojny i po jej zakończeniu mordował bezbronną polską ludność cywilną jako strzelec jednej z najokrutniejszych sotni Mesnyky w Ukraińskiej Powstańczej Armii" – czytamy w liście przesłanym do marszałek Sejmu Ewy Kopacz, a podpisanym przez Aleksandrę Biniszewską z Fundacji Lwów i Kresy Południowo-Wschodnie, Ewę Szakalicką z Federacji Organizacji Kresowych i Zbigniewa Okorskiego z Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Warszawie.
Od tych oskarżeń dystansuje się Sycz. - Ojciec został skazany za przynależność do UPA od kwietnia do czerwca 1946 roku. Nie mógł mieć więc nic wspólnego z jakimikolwiek zbrodniami. Co więcej, w latach 1937-1939 był żołnierzem polskiego wojska i bronił kraju przed hitlerowską napaścią - wyjaśnia.
– Podziemie ukraińskie było wtedy słabe, a celem akcji była generalnie walka o wprowadzenie władzy ludowej - dodaje i podkreśla, że bronienie akcji "Wisła", to „powtarzanie wymysłów komunistycznej propagandy”.
mp, tvp.info
Nie spodobało się to przedstawicielom organizacji kresowych oraz m.in. ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zalewskiemu. - Uchwała jest bez sensu, bo wyrywa z kontekstu fragment historii. Akcja "Wisła" nie wzięła się z niczego. Najpierw trzeba zdać dobie sprawę z tego, czym był zbrodniczy system stworzony na podstawie ideologii Stepana Bandery i co robiła UPA. Nie popieram odpowiedzialności zbiorowej, podczas akcji dochodziło do wielu rzeczy niegodziwych, ale nie jest tak, że cała akcja była bez sensu - mówi duchowny.
Isakowicz zwraca też uwagę na autora projektu, posła PO Mirona Sycza. - Uważam go za osobę niewiarygodną. Był czynnym członkiem PZPR, a jego ojca skazano po wojnie na karę śmierci za działalność w UPA. Później karę zamieniono na więzienie - podkreśla. Również przedstawiciele organizacji kresowych zwracają uwagę na to, że uchwała może być próbą rehabilitacji ojca Sycza. "Aleksander Sycz był członkiem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów od 1938 roku, w czasie wojny i po jej zakończeniu mordował bezbronną polską ludność cywilną jako strzelec jednej z najokrutniejszych sotni Mesnyky w Ukraińskiej Powstańczej Armii" – czytamy w liście przesłanym do marszałek Sejmu Ewy Kopacz, a podpisanym przez Aleksandrę Biniszewską z Fundacji Lwów i Kresy Południowo-Wschodnie, Ewę Szakalicką z Federacji Organizacji Kresowych i Zbigniewa Okorskiego z Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Warszawie.
Od tych oskarżeń dystansuje się Sycz. - Ojciec został skazany za przynależność do UPA od kwietnia do czerwca 1946 roku. Nie mógł mieć więc nic wspólnego z jakimikolwiek zbrodniami. Co więcej, w latach 1937-1939 był żołnierzem polskiego wojska i bronił kraju przed hitlerowską napaścią - wyjaśnia.
– Podziemie ukraińskie było wtedy słabe, a celem akcji była generalnie walka o wprowadzenie władzy ludowej - dodaje i podkreśla, że bronienie akcji "Wisła", to „powtarzanie wymysłów komunistycznej propagandy”.
mp, tvp.info