- Dwa tygodnie medialnego cyrku pod hasłem „wejść do rządu czy nie wejść”. Na koniec nowy lider PSL, po dziesiątkach godzinach telewizyjnego hamletyzowania w końcu wchodzi do Rady Ministrów na to samo stanowisko, które zajmował jego poprzednik - pisze na swoim blogu europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
"A więc dokładnie wyrzuca do kosza swoje przedwyborcze kampanijne obietnice. Co charakterystyczne w tej wewnętrznej wojnie koalicyjnych buldogów nie tyle pod dywanem, lecz absolutnie na dywanie i na oczach wyborców i podatników to Tusk pokazał konsekwencje powtarzając od wielu dni, że Piechociński może wziąć tekę tylko wicepremiera i ministra gospodarki, gdy nowy lider PSL pokazał, brak owej konsekwencji" - dzieli się swoimi przemyśleniami Czarnecki.
Jego zdaniem "wejście do rządu (Piechocińskiego - red.) jest sukcesem na krótką metę, bo na dłuższą się zużyje". Dodaje, że "jest to wygodne oczywiście dla PO, bo woli ona mieć szefa koalicyjnej partii wewnątrz rządu- aby go łatwiej zakneblować- niż poza rządem- bo mógłby wtedy być krytycznym recenzentem działań, a raczej braku działań rządu".
"Dla PSL byłoby korzystniej, gdyby mógł chociaż udawać opozycyjność w sytuacji, gdy akcje rządu w związku z bezradnością wobec kryzysu będą spadać na łeb, na szyję" - uważa europoseł. "W tym celu lepiej, żeby mieli prezesa partii poza rządem. Ale to, co dobre dla PSL nie było dobre dla PO. Dlatego skończyło się jak się skończyło: PSL po 10 dniach przerwy znów stał się przystawką liberałów" - kończy Czarnecki.
mp
Jego zdaniem "wejście do rządu (Piechocińskiego - red.) jest sukcesem na krótką metę, bo na dłuższą się zużyje". Dodaje, że "jest to wygodne oczywiście dla PO, bo woli ona mieć szefa koalicyjnej partii wewnątrz rządu- aby go łatwiej zakneblować- niż poza rządem- bo mógłby wtedy być krytycznym recenzentem działań, a raczej braku działań rządu".
"Dla PSL byłoby korzystniej, gdyby mógł chociaż udawać opozycyjność w sytuacji, gdy akcje rządu w związku z bezradnością wobec kryzysu będą spadać na łeb, na szyję" - uważa europoseł. "W tym celu lepiej, żeby mieli prezesa partii poza rządem. Ale to, co dobre dla PSL nie było dobre dla PO. Dlatego skończyło się jak się skończyło: PSL po 10 dniach przerwy znów stał się przystawką liberałów" - kończy Czarnecki.
mp