- Historyczną odpowiedzialność za decyzję dotyczącą Traktatu Lizbońskiego ponosi prezes PiS Jarosław Kaczyński - stwierdził w rozmowie z Onetem Arkadiusz Mularczyk. W ocenie posła Solidarnej Polski nasz kraj popełnił "dramatyczny błąd" godząc się na wszystkie postanowienia tej umowy.
Traktat Lizboński został podpisany 13 grudnia 2007 roku w Lizbonie. Negocjacje z europejskimi przywódcami, dotyczące kształtu tej umowy, ze strony polskiej prowadzili Jarosław i Lech Kaczyńscy.
- To prezes PiS gwarantował słowem honoru przed klubem PiS, że Traktat nie zostanie ratyfikowany bez uprzedniego przyjęcia ustawy ratyfikacyjnej gwarantującej prymat polskiej Konstytucji nad prawem unijnym i wymagającej konsensusu narodowego między wszystkimi organami władzy publicznej w przypadku jakichkolwiek zmian Traktatu - mówił Mularczyk.
W opinii Mularczyka, "od końca XVIII wieku żadna suwerenna władza publiczna nie dopuściła dobrowolnie do tak dramatycznego pogorszenia pozycji europejskiej Polski", jak stało się to w przypadku przyjęcia Traktatu Lizbońskiego. Jak dodał Mularczyk organizacja marszu PiS w 5. rocznicę przyjęcia traktatu to próba "zakrzyczenia własnego sumienia".
- Za zgodę na marginalizację Polski w unijnym procesie decyzyjnym nie otrzymaliśmy w zasadzie nic, ponieważ opóźnienie wejścia w życie postanowień lizbońskich w niczym nie zmienia faktu degradacji pozycji Polski - przekonywał Mularczyk.
ja, Onet
- To prezes PiS gwarantował słowem honoru przed klubem PiS, że Traktat nie zostanie ratyfikowany bez uprzedniego przyjęcia ustawy ratyfikacyjnej gwarantującej prymat polskiej Konstytucji nad prawem unijnym i wymagającej konsensusu narodowego między wszystkimi organami władzy publicznej w przypadku jakichkolwiek zmian Traktatu - mówił Mularczyk.
W opinii Mularczyka, "od końca XVIII wieku żadna suwerenna władza publiczna nie dopuściła dobrowolnie do tak dramatycznego pogorszenia pozycji europejskiej Polski", jak stało się to w przypadku przyjęcia Traktatu Lizbońskiego. Jak dodał Mularczyk organizacja marszu PiS w 5. rocznicę przyjęcia traktatu to próba "zakrzyczenia własnego sumienia".
- Za zgodę na marginalizację Polski w unijnym procesie decyzyjnym nie otrzymaliśmy w zasadzie nic, ponieważ opóźnienie wejścia w życie postanowień lizbońskich w niczym nie zmienia faktu degradacji pozycji Polski - przekonywał Mularczyk.
ja, Onet