- Znam tę inicjatywę. Ona nie jest nowa. Ona wynika z wielomiesięcznych prób nawiązania kontaktu z ekspertami komisji Millera. Zespół parlamentarny oraz rodziny, które są zainteresowane aktywnym uczestnictwem w śledztwie, od dawna próbowali nawiązać kontakt ze stroną rządową - mówi w stefczyk.info brat jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej Dariusz Fedorowicz, odnosząc się do propozycji Antoniego Macierewicza o organizacji debaty jego zespołu z ekspertami komisji Millera.
- Chcieliśmy mówiąc kolokwialnie sprawę śledztwa pchnąć do przodu. Chcieliśmy, by przedstawione zostały badania ekspertów zespołu oraz chcieliśmy poznać to, czym dysponuje strona rządowa. To byłoby z pożytkiem dla dochodzenia do prawdy. To jest inicjatywa potrzebna. Liczę, że jest szansa na to, by się ta inicjatywa udała - wyjaśnia.
Przyznaje jednak, że "ma obawy", czy to się uda. - Już obecnie widać przekaz mediów głównego nurtu - nazywanie ekspertów zespołu Macierewicza "tzw. ekspertami". To jest zły prognostyk, który wskazuje, że chce się tę inicjatywę ośmieszyć, że chce się podważyć zasadność rozmów z naukowcami, którzy pomagają zespołowi w pracach - tłumaczy. Przypomina, że "nie tak dawno odbyła się pierwsza konferencja smoleńska, na której wystąpili naukowcy przedstawiający badania i obliczenia związane z katastrofą smoleńską".
- Ta konferencja została poparta przez ponad 100 polskich wybitnych naukowców. W prezentacjach przedstawiono m.in. badania polskich naukowców, pracujących w kraju. Ich badania były miażdżące dla ustaleń komisji MAK oraz komisji Millera. Ta ostatnia była kopią ustaleń Rosji. Naukowcy bazowali na bardzo ważnych dowodach - fotografiach, opracowaniach itd - ale to były materiały pośrednie. Oni nie mieli dostępu do wszystkich materiałów, którymi dysponuje strona rządowa. Prace naukowców stawiają pod ogromnym znakiem zapytania oficjalne ustalenia polsko-rosyjskie - podkreśla brat ofiary katastrofy smoleńskiej.
Twierdzi on również, że zwolennicy rządowej wersji "wytworzyć opracowania popierającego swoją wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej nie mogą". - Te wersje mówiąc kolokwialnie nie trzymają się kupy. Są utworzone pod założenia przyjęte z góry. Dopasowuje się fakty do wytycznych polityków. Te fakty, które nie pasują do tez, się omija. Powstaje mozaika, która nie ma nic wspólnego z prawdą - kończy Fedorowicz.
mp, stefczyk.info
Przyznaje jednak, że "ma obawy", czy to się uda. - Już obecnie widać przekaz mediów głównego nurtu - nazywanie ekspertów zespołu Macierewicza "tzw. ekspertami". To jest zły prognostyk, który wskazuje, że chce się tę inicjatywę ośmieszyć, że chce się podważyć zasadność rozmów z naukowcami, którzy pomagają zespołowi w pracach - tłumaczy. Przypomina, że "nie tak dawno odbyła się pierwsza konferencja smoleńska, na której wystąpili naukowcy przedstawiający badania i obliczenia związane z katastrofą smoleńską".
- Ta konferencja została poparta przez ponad 100 polskich wybitnych naukowców. W prezentacjach przedstawiono m.in. badania polskich naukowców, pracujących w kraju. Ich badania były miażdżące dla ustaleń komisji MAK oraz komisji Millera. Ta ostatnia była kopią ustaleń Rosji. Naukowcy bazowali na bardzo ważnych dowodach - fotografiach, opracowaniach itd - ale to były materiały pośrednie. Oni nie mieli dostępu do wszystkich materiałów, którymi dysponuje strona rządowa. Prace naukowców stawiają pod ogromnym znakiem zapytania oficjalne ustalenia polsko-rosyjskie - podkreśla brat ofiary katastrofy smoleńskiej.
Twierdzi on również, że zwolennicy rządowej wersji "wytworzyć opracowania popierającego swoją wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej nie mogą". - Te wersje mówiąc kolokwialnie nie trzymają się kupy. Są utworzone pod założenia przyjęte z góry. Dopasowuje się fakty do wytycznych polityków. Te fakty, które nie pasują do tez, się omija. Powstaje mozaika, która nie ma nic wspólnego z prawdą - kończy Fedorowicz.
mp, stefczyk.info