Kos-Krauze: nie mówmy o "Smoleńsku", może ten film nie powstanie

Kos-Krauze: nie mówmy o "Smoleńsku", może ten film nie powstanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrak Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, fot. PRSteam.net 
- Żeby powstał dobry film polityczny, potrzebny jest pewien dystans. My go nie mamy - uważa w Tok FM polska reżyser Joanna Kos-Krauze.
Zastanawia się, że "może po prostu jest tak, że przyszedł czas, w którym ludzie mają dosyć pewnych rzeczy". - Mówią: "no, fajny był 1989 rok, mamy wolność, a teraz przypiszmy pewne fragmenty historii" - zaznacza.

Jej zdaniem właśnie "tak jest z "Pokłosiem", tak jest z "Wałęsą", tak jest z "Westerplatte"". - To wszystko są próby. I dobrze, że następują. Ale pytanie jest inne: czy to jest w ogóle możliwe? Czy mamy na tyle odwagi? Moim zdaniem przy "Wałęsie" to się nie zdarzy - wyznaje żona Krzysztofa Krauze.

Kos-Krauze wyznaje, że "ma wielki żal do pana Pasikowskiego". - Byłam wielkim rzecznikiem tego, że "Pokłosie" powinno powstać, ale nie rozpoczyna się takiej debaty, takiej rozpierduchy, i nie ucieka się z tego - podkreśla. - Przepiękny egzamin zdali aktorzy przy tym filmie. Maciej Stuhr zachował się w sposób niezwykły, to wielka klasa, odpowiedzialność i odwaga. Ale on został w to wrzucony. Jak się rozpętuje coś takiego, to trzeba to wziąć na klatę - zastrzega jednak.

Odnosząc się do katastrofy smoleńskiej reżyserka przyznaje, że "oczywiście, Amerykanie już zrobiliby z tego film". - Problem polega na tym, że część społeczeństwa czuje się sfrustrowana. I niczego nie rozwiążemy mówiąc o "moherach" czy szydząc z domagających się prawdy o Smoleńsku - uważa.

- Ostatnio słuchałam wywiadu z jednym z profesorów prawa, który przyznał, że nie rozumie tego, co mówi prokuratura na konferencji. Nie dziwi więc, że ludzie chcą się czegoś dowiedzieć. I tu pojawia się pytanie do twórców: jak zagospodarować tę część społeczeństwa? - wyjaśnia i przyznaje, że "z przerażeniem śledzę to, że teraz aktorzy publikują sprostowania, że nie będą w tym filmie grali, że któryś jest oburzony, że ktoś w ogóle pomyślał, że mógłby zagrać w "Smoleńsku"".

- Najlepsze, co mogłoby się zdarzyć, to przestać się tym zajmować, bo może ten film w ogóle nie powstanie - twierdzi. - A pan Antoni Krauze... Jego film "Czarny czwartek" był gloryfikowany, ale jak się zastanowimy, to dokonuje się w nim prostego podziału: dobry Polak to był pałowany Polak, reszta to szumowiny. Już tam następowała stygmatyzacja na dobrych i złych Polaków - przypomina.

Jej zdaniem, "żeby powstał dobry film polityczny, potrzebny jest pewien dystans". - My go nie mamy, ani do samych siebie, ani do historii. Mamy upiory z przeszłości, które trzeba egzorcyzmować - kończy Kos-Krauze.

mp, Tok FM