Co najmniej do 2 stycznia musi czekać kapitan Roman Paszke z ewentualną decyzją o rejsie dookoła globu podczas którego spróbowałby ustanowić nowy rekord świata. Paszke, który wypłynął w rejs 27 grudnia po kilkunastu godzinach musiał wracać do portu z powodu uderzenia w niezidentyfikowany obiekt unoszący się na powierzchni morza, które uszkodziło katamaran Gemini-3.
- Do końca roku będziemy pracowali. Czekamy jeszcze na element (niezbędny do naprawy katamaranu - red.), który ma przyjechać ze Szwecji w pierwszy lub drugi dzień Nowego Roku. Chwilę potem będziemy mogli wystartować - wyjaśnił Paszke w rozmowie z TVN24. Z kolei w rozmowie z Radiem Gdańsk Paszke przekonywał, że "nic takiego się nie wydarzyło, co mogłoby uniemożliwić dalszą podróż".
Paszke już raz podjął się nieudanej próby atakowania rekordu świata - wówczas jego rejs zakończył się na wysokości Przylądka Horn z powodu uszkodzenia łodzi.
arb, TVN24, Radio Gdańsk
Paszke już raz podjął się nieudanej próby atakowania rekordu świata - wówczas jego rejs zakończył się na wysokości Przylądka Horn z powodu uszkodzenia łodzi.
arb, TVN24, Radio Gdańsk