- No może nie bohater naszych czasów, ale na pewno sędzia, który odważył się powiedzieć to, co wielu przed nim nie chciało powiedzieć. Albo bało się powiedzieć - ocenia w RMF FM postawę sędziego Igora Tulei szef SLD Leszek Miller.
Były premier podkreśla, że dla niego, Tuleya jest odważny, jednoznaczny i pozytywny. Przyznaje jednak, że stalinowskie porównania są "być może nie do końca właściwym określeniem". - Ale mnie jeszcze bardziej przeraża, że praktyki o których mówi sędzia Tuleya, to nie są praktyki śledcze państwa stalinowskiego, tylko państwa Jarosława Kaczyńskiego - zaznacza.
- Ta koncepcja państwa, którą poznajemy właśnie w tej chwili z tych przesłuchań, z relacji pana sędziego Tulei, to nie jest coś przypadkowego, to był wynik paranoi połączonej z władzą. A paranoja plus władza równa się zwyrodnienia - twierdzi Miller.
Podkreśla również, że "dałby głowę", że w jego czasach służby nie sięgały po takie metody". - Dałbym głowę, bo gdyby sięgały, to byłoby to już na oczach opinii publicznej - tłumaczy. - Tak czy owak, ani pan ani ja nie jesteśmy wymienić żadnej podobnej praktyki, która działa się za moich rządów, czy dzieje się teraz - dodaje.
Szef SLD pytany, czy gdyby sędzia Tuleya chciał zrzucić togę, to drzwi do SLD miałby otwarte odpowiada, że "nie wie, czy w ogóle pan Tuleya zamierza być politykiem". - Nie sądzę raczej. Mnie przekonują opinie innych sędziów, w tym wybitnych autorytetów, że ten atak na sędziego Tuleyę, z jednej strony wymierzony przez dawnych funkcjonariuszy IV RP, a z drugiej przez polityków to jest próba zakrzyczenia sędziego i wywarcia na niego presji oraz zastraszenia innych, którzy chcieli by pójść drogą sędziego Tulei - mówi Miller.
mp, RMF FM
- Ta koncepcja państwa, którą poznajemy właśnie w tej chwili z tych przesłuchań, z relacji pana sędziego Tulei, to nie jest coś przypadkowego, to był wynik paranoi połączonej z władzą. A paranoja plus władza równa się zwyrodnienia - twierdzi Miller.
Podkreśla również, że "dałby głowę", że w jego czasach służby nie sięgały po takie metody". - Dałbym głowę, bo gdyby sięgały, to byłoby to już na oczach opinii publicznej - tłumaczy. - Tak czy owak, ani pan ani ja nie jesteśmy wymienić żadnej podobnej praktyki, która działa się za moich rządów, czy dzieje się teraz - dodaje.
Szef SLD pytany, czy gdyby sędzia Tuleya chciał zrzucić togę, to drzwi do SLD miałby otwarte odpowiada, że "nie wie, czy w ogóle pan Tuleya zamierza być politykiem". - Nie sądzę raczej. Mnie przekonują opinie innych sędziów, w tym wybitnych autorytetów, że ten atak na sędziego Tuleyę, z jednej strony wymierzony przez dawnych funkcjonariuszy IV RP, a z drugiej przez polityków to jest próba zakrzyczenia sędziego i wywarcia na niego presji oraz zastraszenia innych, którzy chcieli by pójść drogą sędziego Tulei - mówi Miller.
mp, RMF FM