- Nie ma drugiego takiego kraju, który byłby tak oznakowany. To jest wręcz neurotyczne zastawienie dróg znakami! - mówił na antenie TOK FM prof. Radosław Markowski odnosząc się do zapowiedzi ministra Sławomira Nowaka, który planuje wprowadzenie Narodowego Programu Poprawy Bezpieczeństwa Drogowego.
- Kiedy się jeździ po Europie, to - stawiam każde swoje pieniądze - w Polsce znaków drogowych jest dwu-, trzykrotnie więcej niż gdziekolwiek indziej. Do tego dochodzi kwestia prędkości na tych znakach: na świecie są najczęściej ograniczenia prędkości odpowiednio: do 50, do 70, do 90. A u nas? Nie wiadomo z jakich powodów wymaga się od nas, żebyśmy zwolnili czasami do 30, czasami do 40, czasami do 20. Tego jest po prostu o wiele za dużo - mówił socjolog.
W ocenie Markowskiego kierowcy jeżdżą za szybko po Warszawie, bo jest ona jedynym miastem, gdzie nie ma "zielonej fali". - W Budapeszcie np. nie będę jechał więcej niż 50 km/h głównymi arteriami miasta, ponieważ zaraz stanę na czerwonym świetle. Ale jak będę jechał 50 km/h, to mogę jechać nawet 15 minut bez zatrzymywania się na światłach - zaznaczył.
ja, TOK FM
W ocenie Markowskiego kierowcy jeżdżą za szybko po Warszawie, bo jest ona jedynym miastem, gdzie nie ma "zielonej fali". - W Budapeszcie np. nie będę jechał więcej niż 50 km/h głównymi arteriami miasta, ponieważ zaraz stanę na czerwonym świetle. Ale jak będę jechał 50 km/h, to mogę jechać nawet 15 minut bez zatrzymywania się na światłach - zaznaczył.
ja, TOK FM