- Zawsze podkreślałem, że nawet jeśli prędkość nie jest przyczyną wypadku, to ma wpływ na jego skutek - powiedział w TOK FM mł. insp. Wojciech Pasieczny, były szef sekcji wypadkowej Komendy Stołecznej Policji, komentując Narodowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Minister transportu Sławomir Nowak oraz szef MSW Jacek Cichocki przedstawili Narodowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Rząd planuje m.in. postawienie na drogach kolejnych fotoradarów i podwyższenie stawek mandatów. Łatwiej będzie stracić prawo jazdy - np. za podwójne przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Cichocki mówił, że przyczyną 43 proc. wypadków drogowych jest nadmierna prędkość.
- Mam osobistą satysfakcję, że ktoś do tego wraca. Że to ten pomysł ministerstwo proponuje. Bo to jest mój pomysł sprzed paru lat - powiedział o pomysłach szefa MSW Wojciech Pasieczny. Dodał, że zawsze podkreślał, że nawet jeśli prędkość nie jest przyczyną wypadku, to ma wpływ na jego skutek.
- A w ogóle, konferencja pana ministra została zrobiona do dupy. Aż zadzwoniłem do nich i zaproponowałem mój udział w następnej - oświadczył Pasieczny. Jak tłumaczył, ogłoszono, za co będzie się karać, ale nie pokazano, jaki będzie efekt zmian na bezpieczeństwo.
Pasieczny zauważył, że jeżeli na suchej nawierzchni dwa samochody jadące obok siebie równoległymi pasami - jeden jadący 50 km na godz., a drugi 100 km na godz. - jednocześnie rozpoczną hamowanie, to gdy ten pierwszy się zatrzyma, drugi minie go z prędkością 98 km/h.
Inspektor tłumaczył, że (zakładając minimalny czas reakcji 0,8 s), od momentu zauważenia powodu do hamowania do rozpoczęcia manewru auto jadące 50 km na godz. przejedzie 11,5 m, zaś auto 100 km/h - 22,2 m. - Potem, zanim zadziałają hamulce, ten jadący pięćdziesiątką przejeżdża 4 metry, ten jadący stówą - 8. Droga od chwili reakcji do całkowitego zatrzymania na suchej nawierzchni: przy 50 km na godz. - 26 m, przy 100 - 77,8 m. Jak jest mokro - jeszcze więcej - podkreślił Pasieczny.
zew, TOK FM
- Mam osobistą satysfakcję, że ktoś do tego wraca. Że to ten pomysł ministerstwo proponuje. Bo to jest mój pomysł sprzed paru lat - powiedział o pomysłach szefa MSW Wojciech Pasieczny. Dodał, że zawsze podkreślał, że nawet jeśli prędkość nie jest przyczyną wypadku, to ma wpływ na jego skutek.
- A w ogóle, konferencja pana ministra została zrobiona do dupy. Aż zadzwoniłem do nich i zaproponowałem mój udział w następnej - oświadczył Pasieczny. Jak tłumaczył, ogłoszono, za co będzie się karać, ale nie pokazano, jaki będzie efekt zmian na bezpieczeństwo.
Pasieczny zauważył, że jeżeli na suchej nawierzchni dwa samochody jadące obok siebie równoległymi pasami - jeden jadący 50 km na godz., a drugi 100 km na godz. - jednocześnie rozpoczną hamowanie, to gdy ten pierwszy się zatrzyma, drugi minie go z prędkością 98 km/h.
Inspektor tłumaczył, że (zakładając minimalny czas reakcji 0,8 s), od momentu zauważenia powodu do hamowania do rozpoczęcia manewru auto jadące 50 km na godz. przejedzie 11,5 m, zaś auto 100 km/h - 22,2 m. - Potem, zanim zadziałają hamulce, ten jadący pięćdziesiątką przejeżdża 4 metry, ten jadący stówą - 8. Droga od chwili reakcji do całkowitego zatrzymania na suchej nawierzchni: przy 50 km na godz. - 26 m, przy 100 - 77,8 m. Jak jest mokro - jeszcze więcej - podkreślił Pasieczny.
zew, TOK FM