Polscy komandosi wylecieli do Gujany Francuskiej, aby trenować w amazońskiej dżungli pod okiem instruktorów z francuskiej Legii Cudzoziemskiej. W szkoleniu wezmą udział żołnierze z Formozy, Nila i Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. Polaków zaprosiły francuskie siły specjalne.
Wyjazd na szkolenie do Ameryki Południowej nie jest pierwszym w historii polskich sił specjalnych. W zeszłym roku pod okiem instruktorów Legii Cudzoziemskiej trenowali komandosi z Agatu i z Lublińca. Szkolenie trwało dwa miesiące.
- Nie da się tego porównać z żadnym innym kursem. Nie pomogła nam też pogoda. W ciągu dziewięciu tygodni nie padało tylko przez cztery dni - powiedział płk Wiesław Kukuła, dowódca komandosów z Lublińca. Opisał także czego mogą spodziewać się tegoroczni uczestnicy kursu.
- Kilkadziesiąt osób zostało wziętych do niewoli. Zabrali nam wyposażenie. Kazali rozebrać się do bielizny i wejść do wody. Kiedy my siedzieliśmy w rzece, instruktorzy przeszukali, a później pomieszali nam ubrania i buty. Po wyjściu z wody mieliśmy trzy minuty, by się ubrać – opisał komandos. Dodał, że następnie związano im ręce oraz założono worki na głowy i wywieziono w górę rzeki, gdzie "jedli to, co udało im się zdobyć w dżungli: rośliny wielkości orzechów czy rybę, którą dzielili się we trzech. Spali po cztery godziny na dobę". Kukuła powiedział także, że przez pierwsze tygodniu kursu schudła 12 kilogramów.
– To nie jest szkoła przetrwania. Kurs uczy, jak walczyć w dżungli – zaznaczył dowódca lublinieckich komandosów.
Doświadczenie zdobyte przez Polaków mogą się przydać, np. podczas akcji ratowniczo-ewakuacyjnych. – Musimy być przygotowani do przeprowadzenia operacji wojskowej w każdym miejscu świata i każdych warunkach – wyjaśnił płk Kukuła.
Polscy komandosi brali już udział w podobnym szkoleniu na Półwyspie Indochińskim i w Amazonii. Byli także na ekstremalnych treningach w Norwegii, Szwecji, USA i Izraelu.
Polska Zbrojna, ml
- Nie da się tego porównać z żadnym innym kursem. Nie pomogła nam też pogoda. W ciągu dziewięciu tygodni nie padało tylko przez cztery dni - powiedział płk Wiesław Kukuła, dowódca komandosów z Lublińca. Opisał także czego mogą spodziewać się tegoroczni uczestnicy kursu.
- Kilkadziesiąt osób zostało wziętych do niewoli. Zabrali nam wyposażenie. Kazali rozebrać się do bielizny i wejść do wody. Kiedy my siedzieliśmy w rzece, instruktorzy przeszukali, a później pomieszali nam ubrania i buty. Po wyjściu z wody mieliśmy trzy minuty, by się ubrać – opisał komandos. Dodał, że następnie związano im ręce oraz założono worki na głowy i wywieziono w górę rzeki, gdzie "jedli to, co udało im się zdobyć w dżungli: rośliny wielkości orzechów czy rybę, którą dzielili się we trzech. Spali po cztery godziny na dobę". Kukuła powiedział także, że przez pierwsze tygodniu kursu schudła 12 kilogramów.
– To nie jest szkoła przetrwania. Kurs uczy, jak walczyć w dżungli – zaznaczył dowódca lublinieckich komandosów.
Doświadczenie zdobyte przez Polaków mogą się przydać, np. podczas akcji ratowniczo-ewakuacyjnych. – Musimy być przygotowani do przeprowadzenia operacji wojskowej w każdym miejscu świata i każdych warunkach – wyjaśnił płk Kukuła.
Polscy komandosi brali już udział w podobnym szkoleniu na Półwyspie Indochińskim i w Amazonii. Byli także na ekstremalnych treningach w Norwegii, Szwecji, USA i Izraelu.
Polska Zbrojna, ml