"I rozpętała się afera, w oparciu o doniesienia „Faktu” (niestety muszę powiedzieć nieprawdziwe), który twierdzi, że występowałem w programie „Kropka nad I” poza studiem, bo prof. Ireneusz Krzemiński nie zgodził się na wystąpienie ze mną w studiu" - pisze na swoim blogu Tomasz Terlikowski.
"Na moją głową posypały się gromy, że zgodziłem się na taki układ. Problem polega tylko na tym, że w tekście „Faktu” nie ma ani jednego dowodu na potwierdzenie tej tezy. Krzemiński stwierdził wprawdzie (na antenie), że zastanawiał się, czy wystąpić, ale nie sugeruje, że nie zgodził się być ze mną w jednym miejscu" - dodaje. Terlikowski zaznacza też, że Krzemiński "nie mówi też nic takiego „Faktowi” i jemu także nikt nic takiego nie powiedział, a rozmieszczanie uczestników programu Moniki Olejnik w różnych studiach, z jego doświadczenia, nie jest niczym zaskakującym".
Zaznacza też, że "bywało już tak, że był w innym studiu, albo w studiu z prowadzącą, a drugi gość był gdzie indziej (tak było na przykład kiedyś z posłem Niesiołowskim czy Janem Hartmanem)". Przyznaje też, że "za każdym razem informowano go, że nie ma możliwości technicznych, by dwie osoby równocześnie były w studiu i nie mam powodów, by nie wierzyć, że tak było, szczególnie, że jak podkreśla, zdarzało się, że on był w studiu z prowadzącą, a ktoś inny był poza nim".
"I dokładnie tak samo było tym razem. Nikt, nawet nie wspomniał o jakichkolwiek innych powodach, także sam profesor, z którym krótko rozmawiałem przed programem. Gdybym miał najmniejsze podejrzenia, że była to próba upokorzenia mnie czy wiedział o jakichś odmowach występowania ze mną profesora, to bym nie wystąpił" - deklaruje publicysta.
"Nie miałem jednak powodów, by tak sądzić, ani nie znalazłem ich w teście z „Faktu”. Nie ma w nim ani wypowiedzi prof. Krzemińskiego, ani moich. Brak też wypowiedzi Moniki Olejnik. Wszystko opiera się na dość pokrętnie zinterpretowanej jednej wypowiedzi profesora Krzemińskiego" - twierdzi. ale zastrzega, że "jeśli jednak dziennik ten ma dowody na to, że było inaczej, to chętnie je pozna". "I jeśli okaże się, że zostałem okłamany przez wydawców programu, to była to moja ostatnia w nim wizyta" - kończy Terlikowski.
mp
Zaznacza też, że "bywało już tak, że był w innym studiu, albo w studiu z prowadzącą, a drugi gość był gdzie indziej (tak było na przykład kiedyś z posłem Niesiołowskim czy Janem Hartmanem)". Przyznaje też, że "za każdym razem informowano go, że nie ma możliwości technicznych, by dwie osoby równocześnie były w studiu i nie mam powodów, by nie wierzyć, że tak było, szczególnie, że jak podkreśla, zdarzało się, że on był w studiu z prowadzącą, a ktoś inny był poza nim".
"I dokładnie tak samo było tym razem. Nikt, nawet nie wspomniał o jakichkolwiek innych powodach, także sam profesor, z którym krótko rozmawiałem przed programem. Gdybym miał najmniejsze podejrzenia, że była to próba upokorzenia mnie czy wiedział o jakichś odmowach występowania ze mną profesora, to bym nie wystąpił" - deklaruje publicysta.
"Nie miałem jednak powodów, by tak sądzić, ani nie znalazłem ich w teście z „Faktu”. Nie ma w nim ani wypowiedzi prof. Krzemińskiego, ani moich. Brak też wypowiedzi Moniki Olejnik. Wszystko opiera się na dość pokrętnie zinterpretowanej jednej wypowiedzi profesora Krzemińskiego" - twierdzi. ale zastrzega, że "jeśli jednak dziennik ten ma dowody na to, że było inaczej, to chętnie je pozna". "I jeśli okaże się, że zostałem okłamany przez wydawców programu, to była to moja ostatnia w nim wizyta" - kończy Terlikowski.
mp