Etyk i filozof prof. Jan Hartman odpowiadając na pytanie o to, czy homoseksualizm jest etyczny, stwierdził że "jeśli dwie osoby tej samej płci obcują ze sobą seksualnie, sprawiają sobie wzajemnie przyjemność, nie ma mowy o żadnym złu". - W standardowym rozumieniu dobra i zła etycznego, utrwalonym od XVIII w., za zło moralne uważamy ludzką krzywdę, czyli takie czyny, które przynoszą komuś niesprawiedliwe cierpienie - wyjaśnił w rozmowie z Onetem Hartman.
- Podstawowym principium etycznym było niegdyś przestrzeganie panujących w danej społeczności obyczajów. W starożytności w niektórych społecznościach plemiennych wytworzono normę obyczajową, która zakazywała homoseksualizmu. Ale te czasy już dawno się skończyły - dodał etyk.
Hartman przyznał jednocześnie, że sam "przez długi czas był uprzedzony wobec gejów". - Sądziłem, że homoseksualizm jest czymś obrzydliwym, a gejów można tolerować, póki nie afiszują się ze swoją seksualnością. Unikałem kontaktów z homoseksualistami, bo uważałem ich za dziwolągów skłonnych do zepsucia - stwierdził. Swój pogląd na sprawę miał zmienić gdy skończył trzydzieści lat. - Poznawałem homoseksualistów, oni też zaczęli się bardziej ujawniać. Przekonałem się, że na ogół są to osoby ciepłe i serdeczne, w szczególny sposób otwarte na przyjaźń z mężczyznami, bo nie ma między nami żadnej „kwestii kobiecej”. To znaczy ja i gej nie jesteśmy dla siebie żadnymi rywalami w walce o kobietę - tłumaczył.
arb, Onet.pl
Hartman przyznał jednocześnie, że sam "przez długi czas był uprzedzony wobec gejów". - Sądziłem, że homoseksualizm jest czymś obrzydliwym, a gejów można tolerować, póki nie afiszują się ze swoją seksualnością. Unikałem kontaktów z homoseksualistami, bo uważałem ich za dziwolągów skłonnych do zepsucia - stwierdził. Swój pogląd na sprawę miał zmienić gdy skończył trzydzieści lat. - Poznawałem homoseksualistów, oni też zaczęli się bardziej ujawniać. Przekonałem się, że na ogół są to osoby ciepłe i serdeczne, w szczególny sposób otwarte na przyjaźń z mężczyznami, bo nie ma między nami żadnej „kwestii kobiecej”. To znaczy ja i gej nie jesteśmy dla siebie żadnymi rywalami w walce o kobietę - tłumaczył.
arb, Onet.pl