- Zachowanie adwokata Katarzyny W. było tak słabe, że aż przerażające. Jej obrona się sypie! - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Rutkowski, właściciel biura detektywistycznego, który zeznawał dziś w katowickim sądzie jako świadek w procesie Katarzyny W. Kobieta jest oskarżona o zabicie półrocznej córki Magdy.
Katarzyna W. nie chciała zadawać pytań Rutkowskiemu. - Panicznie bała się konfrontacji ze mną. To było widoczne, na jej twarzy nie było żadnej reakcji, spuściła wzrok i cały czas patrzyła się w podłogę. Nie miała odwagi zadać mi ani jednego pytania! - przekonywał Rutkowski.
- Pytania obrońcy Katarzyny W. były mało istotne, żeby nie powiedzieć dziecinnie proste, dotyczyły przede wszystkim nagrań. Po tym, co dziś zobaczyłem, nie mam złudzeń - pan mecenas był kompletnie nieprzygotowany - zaznaczył świadek.
"Nie słuchałem żadnych taśm"
Podczas przesłuchania prokurator pytał Rutkowskiego, m.in. o to, czy dysponuje nagraniami z mieszkania, które w ubiegłym roku udostępnił Katarzynie W. i jej mężowi. - Kluczami dysponował Robert R. (…) Prezentowane przeze mnie urządzenie podczas programu telewizyjnego „Państwo w państwie” było urządzeniem, które mogło być wykorzystywane do transmisji danych na odległość, ale ja osobiście nie montowałem żadnych urządzeń w tym mieszkaniu, ani nie wysłuchiwałem bezpośrednich relacji mieszkających w mieszkaniu W. Czy Robert R. ma czy nie, nie wiem, ja nie słuchałem żadnych taśm. To wszystko, co mam do powiedzenia w sprawie - powiedział świadek.
- Nie byłbym zdziwiony, gdyby w toku postępowania wypłynął jeszcze wątek udziału osób trzecich w ukrywaniu zwłok (Magdy - red.) - dodał Rutkowski.
150 stron aktu oskarżenia
Katarzyna W. zgłosiła zaginięcie dziecka 24 stycznia 2012 roku. Twierdziła ona, że dziewczynkę porwano. Po kilku dniach poszukiwań Katarzyna W. przyznała, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Proces toczy się w specjalnym budynku znajdującym się na terenie koszar policyjnych oddziałów prewencji w Katowicach.
Według aktu oskarżenia, liczącego ponad 150 stron, Katarzyna W. 17 stycznia wyszukiwała w internecie informacje o tym, "jak zabić bez śladów". Jak podaje tvn24.pl pierwszą próbę podjęła trzy dni później. Według prokuratorów zdecydowała, że zaczadzi córkę.
ja, Wirtualna Polska
- Pytania obrońcy Katarzyny W. były mało istotne, żeby nie powiedzieć dziecinnie proste, dotyczyły przede wszystkim nagrań. Po tym, co dziś zobaczyłem, nie mam złudzeń - pan mecenas był kompletnie nieprzygotowany - zaznaczył świadek.
"Nie słuchałem żadnych taśm"
Podczas przesłuchania prokurator pytał Rutkowskiego, m.in. o to, czy dysponuje nagraniami z mieszkania, które w ubiegłym roku udostępnił Katarzynie W. i jej mężowi. - Kluczami dysponował Robert R. (…) Prezentowane przeze mnie urządzenie podczas programu telewizyjnego „Państwo w państwie” było urządzeniem, które mogło być wykorzystywane do transmisji danych na odległość, ale ja osobiście nie montowałem żadnych urządzeń w tym mieszkaniu, ani nie wysłuchiwałem bezpośrednich relacji mieszkających w mieszkaniu W. Czy Robert R. ma czy nie, nie wiem, ja nie słuchałem żadnych taśm. To wszystko, co mam do powiedzenia w sprawie - powiedział świadek.
- Nie byłbym zdziwiony, gdyby w toku postępowania wypłynął jeszcze wątek udziału osób trzecich w ukrywaniu zwłok (Magdy - red.) - dodał Rutkowski.
150 stron aktu oskarżenia
Katarzyna W. zgłosiła zaginięcie dziecka 24 stycznia 2012 roku. Twierdziła ona, że dziewczynkę porwano. Po kilku dniach poszukiwań Katarzyna W. przyznała, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Proces toczy się w specjalnym budynku znajdującym się na terenie koszar policyjnych oddziałów prewencji w Katowicach.
Według aktu oskarżenia, liczącego ponad 150 stron, Katarzyna W. 17 stycznia wyszukiwała w internecie informacje o tym, "jak zabić bez śladów". Jak podaje tvn24.pl pierwszą próbę podjęła trzy dni później. Według prokuratorów zdecydowała, że zaczadzi córkę.
ja, Wirtualna Polska