18-letnia Daria była podopieczną Domu Pomocy Społecznej "Słoneczko". Gdy rano 8 marca zaczęła gorączkować, pediatra zadecydował o przewiezieniu jej do Centrum Pulmonologii przy ul. Seminaryjnej. Tam stan chorej uznano za ciężki, a lekarz zdecydował się na umieszczenie Darii na oddziale intensywnej opieki medycznej. W żadnym szpitalu w Bydgoszczy nie było jednak wolnych łóżek.
W południe dziewczyna została przetransportowana do szpitala w Chełmnie. Dr Robert Goch, ordynator na oddziale intensywnej terapii miejscowego szpitala, powiedział, że stan 18-latki w momencie jej pojawienia się w placówce był krytyczny. - Po kilkudziesięciu minutach reanimacji zmarła - wyjaśnił.
DPS "Słoneczko" złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawą zainteresował się również NFZ, który twierdził, że środki na utrzymanie oddziałów rosną, dlatego śmierć 18-latki, dla której nie było miejsca "dziwi".
Agnieszka Probant, zastępczyni dyrektor ośrodka, w którym żyła Daria boi się teraz kolejnej podobnej sytuacji, bo m.in. pod jej opieką jest kilkadziesiąt osób niepełnosprawnych, którym w wypadku nagłego pogorszenia zdrowia należy udzielać natychmiastowej opieki.
jc, TVN24