- Proszę patrzeć na strzelnicę jako na ośrodek życia duchowego i kulturalnego, miejsce spotkań wielopokoleniowych. Babcia z wnuczkiem, ciocia z pociotkiem w niedzielę po sumie idą nie do galerii, tylko na strzelnicę - powiedział podczas spotkania po premierowej projekcji filmu "Transformacja - od Lenina do Putina" reżyser Grzegorz Braun.
12 kwietnia Księgarnia Wojskowa im. gen. dyw. Stefana Grota-Roweckiego w Łodzi zorganizowała premierową projekcję drugiej części filmu Grzegorza Brauna "Transformacja - od Lenina do Putina" oraz spotkanie z reżyserem.
Celem spotkania miało być skonstruowanie "programu pozytywnego". Reżyser określił pozytywny program w trzech słowach: kościół, szkoła, strzelnica. - Ale najpierw mennica - dodał.
- Rzecz w tym, żeby to sobie zafundować. Jeśli będziemy czekać, aż nam to przyślą z zagranicy, ufundują z dotacji, to się tego nie doczekamy, dlatego że toczy się wojna rewolucyjna. Jesteśmy - chcemy czy nie - rozpoznani jako wróg. Niektórzy myślą, że skoro w tych sezonach w naszej szerokości geograficznej nie strzela się potylicę, nie rozjeżdża ludzi czołgami na ulicach, to wojny nie ma. Cel rewolucji jest wciąż ten sam: budowa nowego człowieka. Rodzina, naród, kościół to trzej wrogowie rewolucji. Walka na froncie wre. Nawalankę w radio, w prasie, w sieci, na plakacie możecie codziennie zaobserwować. Rewolucja trwa. Ona nigdy się nie kończy. Czerwona, brunatna, różowa, zielona czy tęczowa - to jest ta sama rewolucja - przekonywał Braun.
W ocenie reżysera dzieci powinno się ratować przed "kastracją intelektualną i duchową" zakładając prywatne szkoły. - To, co może załatwić sprawę, to to że wy moglibyście założyć swoją szkołę i będziecie tam uczyć, co trzeba i by uniknąć codziennego zgorszenia. Nie będzie dobrej polskiej szkoły bez księdza kapelana - mówił.
Braun zaproponował też, by zmienić prezenty dla dzieci. - Paczka amunicji dla wnuczka jako prezent urodzinowy. Nie powiem "pierwszokomunijny", bo bym przegiął. Na pierwszą komunię powinien być sztucer - dodał. W ocenie reżysera strzelanie ma być "patriotyczną kaligrafią" uczącą "sztuki koncentracji i poważnego traktowania się nawzajem".
- Proszę patrzeć na strzelnicę jako na ośrodek życia duchowego i kulturalnego, miejsce spotkań wielopokoleniowych. Babcia z wnuczkiem, ciocia z pociotkiem w niedzielę po sumie idą nie do galerii, tylko na strzelnicę - powiedział Braun.
ja, "Gazeta Wyborcza"
Celem spotkania miało być skonstruowanie "programu pozytywnego". Reżyser określił pozytywny program w trzech słowach: kościół, szkoła, strzelnica. - Ale najpierw mennica - dodał.
- Rzecz w tym, żeby to sobie zafundować. Jeśli będziemy czekać, aż nam to przyślą z zagranicy, ufundują z dotacji, to się tego nie doczekamy, dlatego że toczy się wojna rewolucyjna. Jesteśmy - chcemy czy nie - rozpoznani jako wróg. Niektórzy myślą, że skoro w tych sezonach w naszej szerokości geograficznej nie strzela się potylicę, nie rozjeżdża ludzi czołgami na ulicach, to wojny nie ma. Cel rewolucji jest wciąż ten sam: budowa nowego człowieka. Rodzina, naród, kościół to trzej wrogowie rewolucji. Walka na froncie wre. Nawalankę w radio, w prasie, w sieci, na plakacie możecie codziennie zaobserwować. Rewolucja trwa. Ona nigdy się nie kończy. Czerwona, brunatna, różowa, zielona czy tęczowa - to jest ta sama rewolucja - przekonywał Braun.
W ocenie reżysera dzieci powinno się ratować przed "kastracją intelektualną i duchową" zakładając prywatne szkoły. - To, co może załatwić sprawę, to to że wy moglibyście założyć swoją szkołę i będziecie tam uczyć, co trzeba i by uniknąć codziennego zgorszenia. Nie będzie dobrej polskiej szkoły bez księdza kapelana - mówił.
Braun zaproponował też, by zmienić prezenty dla dzieci. - Paczka amunicji dla wnuczka jako prezent urodzinowy. Nie powiem "pierwszokomunijny", bo bym przegiął. Na pierwszą komunię powinien być sztucer - dodał. W ocenie reżysera strzelanie ma być "patriotyczną kaligrafią" uczącą "sztuki koncentracji i poważnego traktowania się nawzajem".
- Proszę patrzeć na strzelnicę jako na ośrodek życia duchowego i kulturalnego, miejsce spotkań wielopokoleniowych. Babcia z wnuczkiem, ciocia z pociotkiem w niedzielę po sumie idą nie do galerii, tylko na strzelnicę - powiedział Braun.
ja, "Gazeta Wyborcza"