- Ani razu nie wystąpiono do prokuratury rosyjskiej z wnioskiem o pomoc w śledztwie by sprawdzić (czy ktoś z pasażerów przeżył katastrofę smoleńską - red.). To jest rzecz zupełnie niebywała i trudno zrozumiała - stwierdził przewodniczący zespołu parlamentarnego wyjaśniającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.
Rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej prok. Mateusz Martyniuk poinformował, że materiały, zebrane zarówno na miejscu katastrofy, jak i w wyniku przeprowadzonych potem badań, nie dostarczyły dowodów na potwierdzenie tezy, że ktokolwiek przeżył katastrofę smoleńską.
- Dysponujemy relacjami, które po trzech latach badań uznajemy za wiarygodne. Relacjami osób, które mówiły o trzech osobach, które przeżyły. To jest zgodnie z prawdą - podkreślał Macierewicz w rozmowie z Niezalezna.pl. - Mimo upływu trzech lat prokuratura nie zrobiła nic dla zidentyfikowania świadków, przesłuchania kierowców karetki, lekarzy, sanitariuszy odnalezienia szpitali, do których oni mieli zostać przewiezieni. Nie wykonano żadnej czynności śledczej, którą nakazuje kodeks postępowania karnego - dodał przewodniczący parlamentarnego zespołu, który ma zbadać przyczyny katastrofy smoleńskiej.
W ocenie Macierewicza zaniechanie tych czynności jest "działaniem na szkodę tego śledztwa". - Nie może być zrozumiane inaczej jak tylko zewnętrznymi naciskami politycznymi na zaniechanie wyjaśniania tych dramatycznych okoliczności - podkreślił.
Macierewicz powołuje się na relacje ze Smoleńska Tomasza Turowskiego oraz funkcjonariusza BOR, który był na miejscu katastrofy i dostał rozkaz od swojego zwierzchnika, by odnaleźć trzy osoby przewiezione do szpitala. - Dostał rozkaz, by pojechał do miasta, znalazł szpital i odnalazł te osoby. On to relacjonuje, to jest jego relacja. On ostatecznie tego nie wykonał ze względu na stanowisko Rosjan w tej sprawie, więc nie mógł tego fizycznie zrobić. Ale on dostał polecenie służbowe wykonania takiego zadania. Trudno sobie wyobrazić, żeby wydane mu zostało polecenie służbowe dotyczące fikcji, dotyczące czegoś co jest nieważne, czegoś co jest nieistotne, czegoś co nie ma żadnego znaczenia - przekonywał Macierewicz.
ja, Niezalezna.pl
- Dysponujemy relacjami, które po trzech latach badań uznajemy za wiarygodne. Relacjami osób, które mówiły o trzech osobach, które przeżyły. To jest zgodnie z prawdą - podkreślał Macierewicz w rozmowie z Niezalezna.pl. - Mimo upływu trzech lat prokuratura nie zrobiła nic dla zidentyfikowania świadków, przesłuchania kierowców karetki, lekarzy, sanitariuszy odnalezienia szpitali, do których oni mieli zostać przewiezieni. Nie wykonano żadnej czynności śledczej, którą nakazuje kodeks postępowania karnego - dodał przewodniczący parlamentarnego zespołu, który ma zbadać przyczyny katastrofy smoleńskiej.
W ocenie Macierewicza zaniechanie tych czynności jest "działaniem na szkodę tego śledztwa". - Nie może być zrozumiane inaczej jak tylko zewnętrznymi naciskami politycznymi na zaniechanie wyjaśniania tych dramatycznych okoliczności - podkreślił.
Macierewicz powołuje się na relacje ze Smoleńska Tomasza Turowskiego oraz funkcjonariusza BOR, który był na miejscu katastrofy i dostał rozkaz od swojego zwierzchnika, by odnaleźć trzy osoby przewiezione do szpitala. - Dostał rozkaz, by pojechał do miasta, znalazł szpital i odnalazł te osoby. On to relacjonuje, to jest jego relacja. On ostatecznie tego nie wykonał ze względu na stanowisko Rosjan w tej sprawie, więc nie mógł tego fizycznie zrobić. Ale on dostał polecenie służbowe wykonania takiego zadania. Trudno sobie wyobrazić, żeby wydane mu zostało polecenie służbowe dotyczące fikcji, dotyczące czegoś co jest nieważne, czegoś co jest nieistotne, czegoś co nie ma żadnego znaczenia - przekonywał Macierewicz.
ja, Niezalezna.pl