Polsko-rosyjski zespół śledczych badający katastrofę smoleńską mógł powstać na podstawie Kodeksu postępowania karnego - przekonuje w "Naszym Dzienniku" mec. Marcin Madej, były prokurator wojskowy.
Mec. Marcin Madej to były prokurator Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie. Ekspert przekonuje, że po katastrofie smoleńskiej istniała podstawa prawna do współpracy polskich i rosyjskich służb. Zdaniem byłego prokuratora, podstawą tą był artykuł 589b Kodeksu postępowania karnego.
- Pragnę zwrócić uwagę, że jeszcze przed 10 kwietnia 2010 roku powoływane były zespoły złożone z przedstawicieli polskich i zagranicznych służb policyjnych, w ramach których były prowadzone czynności związane z przestępczością zorganizowaną o charakterze międzynarodowym - przypomina były prokurator.
Madej przekonuje, że po 10 kwietnia 2010 r. powołanie polsko-rosyjskiego zespołu śledczych było celowe. Argumentuje, że wszystkie ekspertyzy techniczne należało wykonać w oparciu o znajdujący się w gestii Rosjan materiał dowodowy.
- Dzisiaj widać, że współpraca pomiędzy stroną rosyjską a stroną polską w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej nie układa się dobrze. Przede wszystkim obydwie strony zarzucają sobie opieszałość w realizacji czynności procesowych wykonywanych w drodze pomocy prawnej. W przypadku powołania wspólnego zespołu śledczych takie zarzuty nie mogłyby mieć miejsca - mówi "ND" mec. Madej.
zew, "Nasz Dziennik"
- Pragnę zwrócić uwagę, że jeszcze przed 10 kwietnia 2010 roku powoływane były zespoły złożone z przedstawicieli polskich i zagranicznych służb policyjnych, w ramach których były prowadzone czynności związane z przestępczością zorganizowaną o charakterze międzynarodowym - przypomina były prokurator.
Madej przekonuje, że po 10 kwietnia 2010 r. powołanie polsko-rosyjskiego zespołu śledczych było celowe. Argumentuje, że wszystkie ekspertyzy techniczne należało wykonać w oparciu o znajdujący się w gestii Rosjan materiał dowodowy.
- Dzisiaj widać, że współpraca pomiędzy stroną rosyjską a stroną polską w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej nie układa się dobrze. Przede wszystkim obydwie strony zarzucają sobie opieszałość w realizacji czynności procesowych wykonywanych w drodze pomocy prawnej. W przypadku powołania wspólnego zespołu śledczych takie zarzuty nie mogłyby mieć miejsca - mówi "ND" mec. Madej.
zew, "Nasz Dziennik"