Kolejny dzień procesu. Katarzyna W. po rzekomym porwaniu dziecka była "opanowana"

Kolejny dzień procesu. Katarzyna W. po rzekomym porwaniu dziecka była "opanowana"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Katarzyna W. (fot.newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Podczas kolejnego dnia procesu Katarzyny W. zeznają jej mąż oraz jego siostra. Jako pierwsza zeznania składa Paulina B., szwagierka oskarżonej.
Paulina B. opisywała relację Katarzyny W. z rzekomej napaści na nią oraz porwania dziecka. - Z relacji brata i Kasi trochę też wynikało, że pamięta bardzo dobrze napastnika, opisywała go dokładnie. Była taka dość dziwna sytuacja, gdy ona próbowała sobie przypomnieć kurtkę napastnika, przeglądaliśmy allegro, by porównać kurtki puchowe, do tej, którą ona opisywała. To było dla mnie dziwne, że nie było takiej kurtki. W końcu jedna z dziennikarek, jak wychodziła, założyła kurtkę, Kasia stwierdziła, że była identyczna, tylko że biała z czarnym pasem przez środek.  To wszystko było dawno, nie pamiętam wszystkiego. Ale z tego, co pamiętam, bardzo dokładnie opisywała wszystkich ludzi, jakich mijała wtedy na ulicy, podawała, w co byli ubrani. Trasę też określiła bardzo dokładnie. Wiem też, że kontaktowała się z bratem, proponował jej, że może po nią wyjść, ale Kasia nie chciała tego – powiedziała świadek.

Paulina B. poinformowała także, że Katarzyna W. z mężem oraz córką przez jakiś czas mieszkała u niej w domu, ponieważ wyprowadzili się z mieszkania rodziców W., gdyż jej matka miała wtrącać się w wychowywanie dziecka. Świadek opisała także okoliczności wyprowadzki do wynajętego mieszkania. - Bartek dużo pracował, chyba ze trzy doby był non-stop na obrotach, mało spał. On się położył spać, a my byliśmy na działce. Jak przyjechaliśmy z działki, około godz. 21, Magda była nadal niewykąpana. Kasia stwierdziła, że sama nie będzie jej kąpać, bo się boi i obudziła Bartka. Nie poprosiła go o pomoc, tylko kazała mu zrobić to samemu, a on był nieprzytomny. I oto zaczęłyśmy się kłócić. Do kłótni włączyła się też moja mama. Po tej kłótni Kasia ubrała się i wyszła. Siostra chodziła do szkoły, brat pracował, rodzice też, więc ja zajmowałam się z Magdą. Z tego, co wiem, kontaktowała się w tym okresie tylko z Bartkiem, bo razem spotykali się w tym remontowanym mieszkaniu. Do Magdy przyszła tylko raz, nakarmiła ją i wyszła. Po tym nastąpiła ta wyprowadzka. – wyjaśniła kobieta.

Paulina B. stwierdziła także, że po rzekomym porwaniu dziecka oskarżona była bardzo spokojna i opanowana. - Najdziwniejsze w tej sprawie było to, że ona była bardzo opanowana od początku. To ona pocieszała nas, a nie my ją. Przede wszystkim ona nas – podkreśliła.

Katarzyna W. oskarżona jest o zamordowanie swojej córki, utrudnianie śledztwa, składanie fałszywych zeznań. Jeśli Katarzynie W. udowodniono by, że świadomie zamordowała swoje dziecko, groziłoby jej dożywocie.

TVN24.pl,ml