Podczas kolejnego dnia procesu Katarzyny W. zeznaje m.in. jej mąż Bartłomiej.
Bartłomiej W. niechętnie odpowiadał na pytania. Stwierdził, że opowiadanie jeszcze raz o tym, co sie stało nie jest potrzebne. Wyjaśniał m.in. dlaczego na ich komputerze założono dwa osobne profile zabezpieczone hasłami. - Te hasła były utworzone osobno dla profilu każdego użytkownika między innymi dlatego, że często przychodził do nas brat żony i potrafił godzinami przesiadywać przy tym komputerze. Chodziło o to, by nie korzystał z niego bez naszej wiedzy - mówił. Zeznał, że to nie on wpisał w wyszukiwarce frazę "jak zabić bez śladu".
Zeznał też, że nie wpisywał fraz "dochodzenie przy zatruciu tlenkiem węgla", czy "dochodzenie w przypadku zaczadzenia". Przyznał, że sprawdzał z żoną objawy zaczadzenia, ponieważ w ich domu był niesprawny system kominowy. Bartłomiej W. przyznał, że być może wpisywał do wyszukiwarki frazę "sprawdzenie stężenia CO2?".
Paulina B. poinformowała także, że Katarzyna W. z mężem oraz córką przez jakiś czas mieszkała u niej w domu, ponieważ wyprowadzili się z mieszkania rodziców W., gdyż jej matka miała wtrącać się w wychowywanie dziecka. Świadek opisała także okoliczności wyprowadzki do wynajętego mieszkania. - Bartek dużo pracował, chyba ze trzy doby był non-stop na obrotach, mało spał. On się położył spać, a my byliśmy na działce. Jak przyjechaliśmy z działki, około godz. 21, Magda była nadal niewykąpana. Kasia stwierdziła, że sama nie będzie jej kąpać, bo się boi i obudziła Bartka. Nie poprosiła go o pomoc, tylko kazała mu zrobić to samemu, a on był nieprzytomny. I oto zaczęłyśmy się kłócić. Do kłótni włączyła się też moja mama. Po tej kłótni Kasia ubrała się i wyszła. Siostra chodziła do szkoły, brat pracował, rodzice też, więc ja zajmowałam się z Magdą. Z tego, co wiem, kontaktowała się w tym okresie tylko z Bartkiem, bo razem spotykali się w tym remontowanym mieszkaniu. Do Magdy przyszła tylko raz, nakarmiła ją i wyszła. Po tym nastąpiła ta wyprowadzka. – wyjaśniła kobieta.
Paulina B. stwierdziła także, że po rzekomym porwaniu dziecka oskarżona była bardzo spokojna i opanowana. - Najdziwniejsze w tej sprawie było to, że ona była bardzo opanowana od początku. To ona pocieszała nas, a nie my ją. Przede wszystkim ona nas – podkreśliła.
Katarzyna W. oskarżona jest o zamordowanie swojej córki, utrudnianie śledztwa, składanie fałszywych zeznań. Jeśli Katarzynie W. udowodniono by, że świadomie zamordowała swoje dziecko, groziłoby jej dożywocie.
eb, ml, tvn24
Zeznał też, że nie wpisywał fraz "dochodzenie przy zatruciu tlenkiem węgla", czy "dochodzenie w przypadku zaczadzenia". Przyznał, że sprawdzał z żoną objawy zaczadzenia, ponieważ w ich domu był niesprawny system kominowy. Bartłomiej W. przyznał, że być może wpisywał do wyszukiwarki frazę "sprawdzenie stężenia CO2?".
Świadek zeznał, że jest propozycja, aby wraz Katarzyną W. spotkali się ze znajomymi w dniu 24 stycznia, w dniu śmierci Magdy, wyszła od jego żony. Opowiadał też, w jakich okolicznościach dowiedział się o zaginięciu Magdy. Stwierdził, że dowiedział się o tym przez telefon. Wspominał rozmowę z Katarzyną W.:" Była rozhisteryzowana, płakała. Nie mogłem się o nic dopytać. Dopiero po chwili powiedziała mi, że jest w karetce, bo została uderzona, a ktoś zabrał Madzię z wózka". - Późniejsza rozmowa, już w karetce, była bardzo podobna do tej telefonicznej. Nie szło się z nią dogadać - płakała, powtarzała tylko w kółko, że ktoś zabrał małą - dodał.
Wcześniej Paulina B. opisywała relację Katarzyny W. z rzekomej napaści na nią oraz porwania dziecka. - Z relacji brata i Kasi trochę też wynikało, że pamięta bardzo dobrze napastnika, opisywała go dokładnie. Była taka dość dziwna sytuacja, gdy ona próbowała sobie przypomnieć kurtkę napastnika, przeglądaliśmy allegro, by porównać kurtki puchowe, do tej, którą ona opisywała. To było dla mnie dziwne, że nie było takiej kurtki. W końcu jedna z dziennikarek, jak wychodziła, założyła kurtkę, Kasia stwierdziła, że była identyczna, tylko że biała z czarnym pasem przez środek. To wszystko było dawno, nie pamiętam wszystkiego. Ale z tego, co pamiętam, bardzo dokładnie opisywała wszystkich ludzi, jakich mijała wtedy na ulicy, podawała, w co byli ubrani. Trasę też określiła bardzo dokładnie. Wiem też, że kontaktowała się z bratem, proponował jej, że może po nią wyjść, ale Kasia nie chciała tego – powiedziała świadek.Paulina B. poinformowała także, że Katarzyna W. z mężem oraz córką przez jakiś czas mieszkała u niej w domu, ponieważ wyprowadzili się z mieszkania rodziców W., gdyż jej matka miała wtrącać się w wychowywanie dziecka. Świadek opisała także okoliczności wyprowadzki do wynajętego mieszkania. - Bartek dużo pracował, chyba ze trzy doby był non-stop na obrotach, mało spał. On się położył spać, a my byliśmy na działce. Jak przyjechaliśmy z działki, około godz. 21, Magda była nadal niewykąpana. Kasia stwierdziła, że sama nie będzie jej kąpać, bo się boi i obudziła Bartka. Nie poprosiła go o pomoc, tylko kazała mu zrobić to samemu, a on był nieprzytomny. I oto zaczęłyśmy się kłócić. Do kłótni włączyła się też moja mama. Po tej kłótni Kasia ubrała się i wyszła. Siostra chodziła do szkoły, brat pracował, rodzice też, więc ja zajmowałam się z Magdą. Z tego, co wiem, kontaktowała się w tym okresie tylko z Bartkiem, bo razem spotykali się w tym remontowanym mieszkaniu. Do Magdy przyszła tylko raz, nakarmiła ją i wyszła. Po tym nastąpiła ta wyprowadzka. – wyjaśniła kobieta.
Paulina B. stwierdziła także, że po rzekomym porwaniu dziecka oskarżona była bardzo spokojna i opanowana. - Najdziwniejsze w tej sprawie było to, że ona była bardzo opanowana od początku. To ona pocieszała nas, a nie my ją. Przede wszystkim ona nas – podkreśliła.
Katarzyna W. oskarżona jest o zamordowanie swojej córki, utrudnianie śledztwa, składanie fałszywych zeznań. Jeśli Katarzynie W. udowodniono by, że świadomie zamordowała swoje dziecko, groziłoby jej dożywocie.
eb, ml, tvn24