Rozpoczynająca się właśnie akcja "Szacunek i wsparcie" ma zmienić stosunek Polaków do weteranów, którzy stracili zdrowie w czasie służby w Iraku i Afganistanie. - Na forach internetowych jesteśmy nazywani najemnikami. Spotykamy się z nietolerancją - mówi Leszek Stępień, szef komitetu organizującego akcję, który w czasie służby w Afganistanie stracił nogę po wejściu na minę.
- Chcemy wyjść poza nasze środowisko, pokazać społeczeństwu weteranów nowych wojen. Bo weteran wciąż kojarzy się ze starszym panem z II wojny światowej. A 30-latek bez ręki czy nogi też jest weteranem i ma prawo poza kolejką wejść do lekarza. W Polsce, niestety, często spotyka się z agresją i nietolerancją - przekonuje Stępień. Akcja w ramach której w telewizji zostaną wyemitowane spoty z weteranami, a na ulicach polskich miast pojawią się billboardy ma zmienić stosunek Polaków do weteranów współczesnych konfliktów zbrojnych
- Potrzeba przede wszystkim uświadomienia społeczeństwa. Niech każdy żołnierz wie o tym, że kiedy przyjedzie, nie będzie musiał wstydzić się tego, że nosi mundur - mówi w jednym ze spotów Przemysław Wójtowicz, strzelec wyborowy, który został ranny w Afganistanie. - Społeczeństwo może być przeciwne obecności polskich wojsk na zagranicznych misjach, ale to nie powinno przenosić się na weteranów. Za to, że działamy w imieniu Polski, z naszywką z polskimi barwami na ramieniu, należy nam się szacunek. A naszym kolegom, którzy zostali ranni i potrzebują pomocy - wsparcie - dodaje Stępień.
arb, "Gazeta Wyborcza"
- Potrzeba przede wszystkim uświadomienia społeczeństwa. Niech każdy żołnierz wie o tym, że kiedy przyjedzie, nie będzie musiał wstydzić się tego, że nosi mundur - mówi w jednym ze spotów Przemysław Wójtowicz, strzelec wyborowy, który został ranny w Afganistanie. - Społeczeństwo może być przeciwne obecności polskich wojsk na zagranicznych misjach, ale to nie powinno przenosić się na weteranów. Za to, że działamy w imieniu Polski, z naszywką z polskimi barwami na ramieniu, należy nam się szacunek. A naszym kolegom, którzy zostali ranni i potrzebują pomocy - wsparcie - dodaje Stępień.
arb, "Gazeta Wyborcza"