Szef BOR gen. Marian Janicki nie nadał lotowi do Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. statusu HEAD, do czego był zobligowany. Uchroniło go to prawdopodobnie przed odpowiedzialnością za niedopełnienie obowiązków przy przygotowaniu lotu polskiej delegacji do Katynia z prezydentem Lechem Kaczyńskim - twierdzi "Rzeczpospolita".
"Rzeczpospolita" ustaliła, iż to gen. Marian Janicki, szef BOR, nie nadał lotowi do Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. statusu HEAD.
Obowiązek nadania takiego statusu nakłada na szefa BOR rozporządzenie ministra infrastruktury z listopada 2008 r. - przypomina "Rz". Ministrem był wtedy Cezary Grabarczyk (PO), dziś wicemarszałek Sejmu. "Podpisując się pod dokumentem o nadaniu statusu, szef BOR bierze odpowiedzialność za przygotowanie lotu" - napisała "Rzeczpospolita".
Według gazety, gdyby gen. Janicki nadał lotowi do Smoleńska status HEAD, prawdopodobnie odpowiadałby za skierowanie samolotu m.in. z prezydentem na pokładzie na nieczynne lotnisko, jakim był Siewiernyj. Do lotów o statusie HEAD mogą być wykorzystywane jedynie lotniska czynne.
"Rz" pisze też, że Janicki zaczął postępować zgodnie z przepisami rozporządzenia w kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej, gdy nieprawidłowości w tej sprawie odkryła Najwyższa Izba Kontroli. Wcześniej szef BOR ani razu nie podpisał decyzji o nadaniu lotowi statusu HEAD - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Generał Janicki w rozmowie z "Rz" nie zgodził się z zarzutami. Stwierdził, że status HEAD nadał i że "wszystko wysłał".
Rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur powiedziała "Rzeczpospolitej", że Janicki nie usłyszał zarzutów ponieważ według śledczych "nienadanie statusu HEAD nie wyczerpuje wszystkich znamion art. 231 kodeksu karnego".
Gen. Marian Janicki został szefem Biura Ochrony Rządu w 2007 r. na mocy decyzji premiera Donalda Tuska (PO). W czerwcu 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski awansował Janickiego na stopień generała dywizji. Janicki niedawno podał się do dymisji, pozostaje w dyspozycji nowego szefa BOR, którym od marca jest płk Krzysztof Klimek.
zew, "Rzeczpospolita"
Obowiązek nadania takiego statusu nakłada na szefa BOR rozporządzenie ministra infrastruktury z listopada 2008 r. - przypomina "Rz". Ministrem był wtedy Cezary Grabarczyk (PO), dziś wicemarszałek Sejmu. "Podpisując się pod dokumentem o nadaniu statusu, szef BOR bierze odpowiedzialność za przygotowanie lotu" - napisała "Rzeczpospolita".
Według gazety, gdyby gen. Janicki nadał lotowi do Smoleńska status HEAD, prawdopodobnie odpowiadałby za skierowanie samolotu m.in. z prezydentem na pokładzie na nieczynne lotnisko, jakim był Siewiernyj. Do lotów o statusie HEAD mogą być wykorzystywane jedynie lotniska czynne.
"Rz" pisze też, że Janicki zaczął postępować zgodnie z przepisami rozporządzenia w kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej, gdy nieprawidłowości w tej sprawie odkryła Najwyższa Izba Kontroli. Wcześniej szef BOR ani razu nie podpisał decyzji o nadaniu lotowi statusu HEAD - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Generał Janicki w rozmowie z "Rz" nie zgodził się z zarzutami. Stwierdził, że status HEAD nadał i że "wszystko wysłał".
Rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur powiedziała "Rzeczpospolitej", że Janicki nie usłyszał zarzutów ponieważ według śledczych "nienadanie statusu HEAD nie wyczerpuje wszystkich znamion art. 231 kodeksu karnego".
Gen. Marian Janicki został szefem Biura Ochrony Rządu w 2007 r. na mocy decyzji premiera Donalda Tuska (PO). W czerwcu 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski awansował Janickiego na stopień generała dywizji. Janicki niedawno podał się do dymisji, pozostaje w dyspozycji nowego szefa BOR, którym od marca jest płk Krzysztof Klimek.
zew, "Rzeczpospolita"