Gdyby Rosjanie nie chcieli czegoś w tej sprawie ukryć, nie dotykaliby czarnych skrzynek – tak Beata Gosiewska skomentowała w rozmowie ze Stefczyk.info fakt, że na posiedzeniu zespołu smoleńskiego oświadczono, że znane są różne wersje zapisów z czarnych skrzynek tupolewa, który uległ katastrofie w Smoleńsku.
Gosiewska podkreśliła, że gdyby Rosjanie nie chcieli czegoś w tej sprawie ukryć, nie dotykaliby czarnych skrzynek. - Mówiliby: proszę tu są skrzynki, badajcie je, jesteśmy niewinni. Strona rosyjska działa dokładnie odwrotnie – dodała.
- To, co mnie jednak martwi przede wszystkim, to zachowanie polskiego rządu i polskiej prokuratury, które wskazuje na utrzymywanie przez nie dużego parasola ochronnego nad sprawą smoleńską. Ktoś nie chce, żebyśmy wiedzieli, co się wydarzyło w Smoleńsku – stwierdziła. Zaznaczyła, że w tej sprawie należy badać oryginały czarnych skrzynek, a wrak powinien być w Polsce.
- Pamiętam, że na komisji Millera zapytałam, jak wykluczono możliwość wybuchu na pokładzie samolotu. Jako jeden z nielicznych argumentów podnoszony był fakt, że czujniki nie zanotowały wzrostu ciśnienia. Jakiś czas później dowiedziałam się, że ten samolot nie miał czujników, które mogłyby wychwycić wzrost ciśnienia przy wybuchu – wspominała.
eb, stefczyk.info
- To, co mnie jednak martwi przede wszystkim, to zachowanie polskiego rządu i polskiej prokuratury, które wskazuje na utrzymywanie przez nie dużego parasola ochronnego nad sprawą smoleńską. Ktoś nie chce, żebyśmy wiedzieli, co się wydarzyło w Smoleńsku – stwierdziła. Zaznaczyła, że w tej sprawie należy badać oryginały czarnych skrzynek, a wrak powinien być w Polsce.
- Pamiętam, że na komisji Millera zapytałam, jak wykluczono możliwość wybuchu na pokładzie samolotu. Jako jeden z nielicznych argumentów podnoszony był fakt, że czujniki nie zanotowały wzrostu ciśnienia. Jakiś czas później dowiedziałam się, że ten samolot nie miał czujników, które mogłyby wychwycić wzrost ciśnienia przy wybuchu – wspominała.
eb, stefczyk.info