Oskarżał działacza PO o korupcję. Odpowie za składanie fałszywych zeznań

Oskarżał działacza PO o korupcję. Odpowie za składanie fałszywych zeznań

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc 
"Gazeta Wyborcza" opisuje śledztwo ws. biznesmena związanego z PO, który próbował wrobić w korupcję wicemarszałka województwa i jednego z liderów PO Krzysztofa Grabczuka.
W 2012 roku Sebastian K. złożył w CBA doniesienie o radnym-"załatwiaczu". Ma na myśli Lucjana J - miejskiego radnego, potem biznesmena. Na koniec rozmowy z funkcjonariuszami dorzuca informację, że gdy rok wcześniej wspólnie z Lucjanem J. jechali na narty, ten wspominał mu o 40 tysiącach złotych łapówki dla "Grabego", czyli Krzysztofa Grabczuka, obecnego wicemarszałka, do 2010 roku marszałka województwa i wiceszefa PO na Lubelszczyźnie - relacjonuje "Gazeta".  Gazeta dotarła do informacji, że Lucjan J. zna się z Krzysztofem Grabczukiem jeszcze od lat 90. Gdy Lucjan J. traci mandat, zakłada ze znajomym spółkę JT Media. "Gazeta Wyborcza" pisze, że zlecenia podsyłają mu działacze Platformy. Lucjan J, oskarżony o płatną protekcję i powoływanie się na wpływy w policji, trafia do aresztu 22 maja 2012 roku. Po kilku tygodniach zeznaje, że przypomina sobie spotkanie z 2009 roku, gdy poseł PO Grzegorz Raniewicz namawia przedsiębiorców z Chełma do starania się o unijne pieniądze. Twierdzi, że w spotkaniu uczestniczył i marszałek. Miał mu podpowiedzieć mu biuro, które dobrze radzi sobie z pisaniem wniosków unijnych. "Muszą wprawdzie przejść selekcję w podległej zarządowi województwa Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości, jednak Grabczuk rzekomo zapewnia, że od "LAWP trzyma się z daleka, ale ma tam osobę, która pomoże".

Gdy Lucjan J. pyta, czego Grabczuk chce w zamian, ten jakoby oświadcza, że "zwyczajowych 20 procent" z przyznanej dotacji" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Śledztwo wykazuje, że spółka J. rzeczywiście starała się o fundusze. Otrzymała 328 tys. zł, z czego 140 tys. Lucjan J. wypłacił. W zeznaniach twierdził, że 65 tys. zł przekazał Grabczukowi. Wręczenie łapówki opisał ze szczegółami - miało ono mieć miejsce przed klubem zapaśniczym "Gryf" w Chełmie.  Po złożeniu zeznań Lucjan J. wyszedł z aresztu za kaucją, a prokuratura zaczęła prześwietlać podejrzanego wicemarszałka.  

Prokurator Grzegorz Gerlicki, który zajmował się sprawą, próbował zweryfikować zeznania Lucjana J. Wiele szczegółów zgadzało się, ale pojawiły się luki. Nie było dowodów, że dotacja JT Media została przyznana "po uważaniu". Zarząd województwa zaakceptował ją, ale "w sposób mechaniczny", tak jak robił zwykle z listą przedstawioną przez LAWP. Okazało się też, że całość ze 140 tys. zł Lucjan J. przekazał swojemu wspólnikowi. Podczas śledztwa wspólnik zataił ten fakt i ukrył pieniądze - relacjonuje gazeta. 

Przesłuchiwany ponownie przez prokuratora Lucjan J. przyznaje, że kłamał, aby prokurator pozwolił mu wyjść z aresztu. Twierdził, że nie dał Grabczukowi pieniędzy, ale utrzymuje, że ten ich żądał.  Grabczuk, wezwany do prokuratury, odpowiada na pytania o reklamy wykupione w JT Media.  Mówi, że nie jest wykluczone, że komitet PO mógł zamawiać u J. reklamy i że on prywatnie takie reklamy zamawiał. Zaznacza, że Lucjan J. nigdy nie zwracał się do niego o pomoc w załatwieniu sprawy jakiekolwiek dotacji.  Prokuratura umarza śledztwo, a Lucjan J. odwołuje swoje zeznania. Odpowie za składanie fałszywych zeznań.

Gazeta Wyborcza