Lider skrajnie prawicowej organizacji został zwolniony przez wojewodę pomorskiego za swoje zaangażowanie polityczne. Zamierza walczyć o swoje prawa przed sądem pracy. O sprawie pisze „Gazeta Wyborcza”.
Piotr Dziadul został zwolniony po tym, jak do jego pracodawcy i mediów przyszedł e-mail, w którym Czesław Śpiewak z Centrum Monitoringu Przypadków Rasizmu, Antysemityzmu i Ksenofobii opisywał, że Piotr Dziadul, pracownik Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody, w trakcie swojego wystąpienia w dniu 20 kwietnia br. "nawoływał do przemocy wobec obcokrajowców, szczególnie muzułmanów oraz osób pochodzenia afrykańskiego. Wyrażał się też pogardliwie o mniejszościach seksualnych oraz stwierdził, że jedynym wyjściem jest przejęcie siłą władzy w Polsce przez nacjonalistów, którzy zrobią porządek ze skorumpowanym rządem i obcokrajowcami. Stwierdził również, że w jego urzędzie pracuje dużo byłych milicjantów i komuchów, których należy powyrzucać z pracy, bo są beznadziejnymi pracownikami o powiązaniach kryminalnych (...)".
Dziadul zaprzeczył, że taka sytuacja miała miejsce. Brak też na to dowodów. Dzień później mężczyzna miał dowiedzieć się od swojego pracodawcy, że zostanie zwolniony z pracy. Okazało się, że ani autor listu ani Centrum, w którym miał pracować, nie istnieją. Adres mailowy, z którego został wysłany list, również już nie istnieje.
Dziadul złożył już zawiadomienie do prokuratury o zniesławieniu. Sprawę przedstawi też rzecznikowi praw obywatelskich i będzie walczył przed sądem pracy. Stanowisko dziadula zostało zlikwidowane a on sam otrzymał wypowiedzenie umowy.
- Powodem wypowiedzenia jest zaangażowanie polityczne pracownika. Osoby zatrudnione w pomorskim Urzędzie Wojewódzkim podpisują regulamin pracy PUW, w którym zobowiązują się m.in. do apolityczności - mówi Roman Nowak, rzecznik wojewody w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
eb, Gazeta Wyborcza
Dziadul zaprzeczył, że taka sytuacja miała miejsce. Brak też na to dowodów. Dzień później mężczyzna miał dowiedzieć się od swojego pracodawcy, że zostanie zwolniony z pracy. Okazało się, że ani autor listu ani Centrum, w którym miał pracować, nie istnieją. Adres mailowy, z którego został wysłany list, również już nie istnieje.
Dziadul złożył już zawiadomienie do prokuratury o zniesławieniu. Sprawę przedstawi też rzecznikowi praw obywatelskich i będzie walczył przed sądem pracy. Stanowisko dziadula zostało zlikwidowane a on sam otrzymał wypowiedzenie umowy.
- Powodem wypowiedzenia jest zaangażowanie polityczne pracownika. Osoby zatrudnione w pomorskim Urzędzie Wojewódzkim podpisują regulamin pracy PUW, w którym zobowiązują się m.in. do apolityczności - mówi Roman Nowak, rzecznik wojewody w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
eb, Gazeta Wyborcza