Uniwersytecki Szpital Kliniczny przy ul. Borowskiej we Wrocławiu przez kilka lat leczył pacjentów cierpiących na chorobę Leśniowskiego-Crohna, choć nie pozwalały na to przepisy. Narodowy Fundusz Zdrowia ukarał szpital - donosi "Gazeta Wyborcza".
W 2010 roku w szpitalach w całej Polsce wprowadzono program leczenia najtrudniejszych przypadków choroby Leśniowskiego-Crohna. Do tak zwanej terapii biologicznej kwalifikowali się pacjenci z ciężkim i powikłanym przebiegiem tej choroby. - Mieli na przykład niegojące się przetoki. Kał wylewał się u nich przez skórę albo przedostawał do moczu - mówi "Gazecie Wyborczej" prof. Leszek Paradowski, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Chorzy nieleczeni, bo za dużo ważyli
Niektórzy pacjenci nie kwalifikowali się jednak do programu, ponieważ za dużo ważyli. Zgodnie z wytycznymi ich wskaźnik BMI (wskaźnik charakteryzujący stosunek masy ciała do wzrostu) nie powinien być wyższy niż 18. Oznacza to, że mężczyzna o wzroście 180 cm powinien ważyć około 58 kilo, a kobieta przy wzroście 170 cm - 50 kg. - Nie chcieliśmy czekać z leczeniem do momentu, aż pacjent będzie wyniszczony. Byłoby to nieludzkie także z tego względu, że w leczeniu objawów choroby stosuje się leki, które zatrzymują wodę w organizmie, przez co pacjenci mają sztucznie podwyższoną masę ciała - mówi prof. Paradowski.
300 tys. złotych kary dla szpitala
Sprawa ostatecznie otarła się o Sejm i dopiero po trzech latach batalii przepis udało się zmienić. Mimo to, wrocławski szpital, który leczył pacjentów, nie czekając na zmianę kryteriów, przegrał w sądzie sprawę o zwrot pieniędzy za leczenie. Musi także zapłacić NFZ karę za złamanie przepisów. Straty szpitala wynoszą w sumie około 300 tys. zł. - Wychodzi na to, że szpital został ukarany za to, że leczył ciężko chorych pacjentów. I robił to przecież zgodnie ze wskazaniami medycznymi i stanowiskiem konsultanta krajowego ds. gastroenterologii, który wydał opinię, że tych pacjentów mamy w ten sposób leczyć - komentuje Agnieszka Czajkowska, rzeczniczka szpitala przy Borowskiej.
sjk, "Gazeta Wyborcza"
Chorzy nieleczeni, bo za dużo ważyli
Niektórzy pacjenci nie kwalifikowali się jednak do programu, ponieważ za dużo ważyli. Zgodnie z wytycznymi ich wskaźnik BMI (wskaźnik charakteryzujący stosunek masy ciała do wzrostu) nie powinien być wyższy niż 18. Oznacza to, że mężczyzna o wzroście 180 cm powinien ważyć około 58 kilo, a kobieta przy wzroście 170 cm - 50 kg. - Nie chcieliśmy czekać z leczeniem do momentu, aż pacjent będzie wyniszczony. Byłoby to nieludzkie także z tego względu, że w leczeniu objawów choroby stosuje się leki, które zatrzymują wodę w organizmie, przez co pacjenci mają sztucznie podwyższoną masę ciała - mówi prof. Paradowski.
300 tys. złotych kary dla szpitala
Sprawa ostatecznie otarła się o Sejm i dopiero po trzech latach batalii przepis udało się zmienić. Mimo to, wrocławski szpital, który leczył pacjentów, nie czekając na zmianę kryteriów, przegrał w sądzie sprawę o zwrot pieniędzy za leczenie. Musi także zapłacić NFZ karę za złamanie przepisów. Straty szpitala wynoszą w sumie około 300 tys. zł. - Wychodzi na to, że szpital został ukarany za to, że leczył ciężko chorych pacjentów. I robił to przecież zgodnie ze wskazaniami medycznymi i stanowiskiem konsultanta krajowego ds. gastroenterologii, który wydał opinię, że tych pacjentów mamy w ten sposób leczyć - komentuje Agnieszka Czajkowska, rzeczniczka szpitala przy Borowskiej.
sjk, "Gazeta Wyborcza"