"Członkowie zarządu LOT-u wykonywali prace ponad swoje obowiązki, ale w ramach pracy w zarządzie firmy. Były to usługi consultingowe, których celem był rozwój aliansu (LOT- był członkiem tworzonego przez Swissair sojuszu Qualiflyer - PAP) w Europie Centralnej" - powiedział rzecznik.
O sprawie wysokich premii szefów LOT-u napisała wtorkowa "Gazeta Wyborcza". Powołując się na raport firmy Ernst&Young na temat bankructwa Swissair, napisała, że między wrześniem 2000 roku a październikiem 2001 roku siedmiu członków zarządu LOT-u otrzymało od szwajcarskiego przewoźnika ponad milion franków szwajcarskich za usługi consultingowe. Wówczas Swissair miał 37,6 proc. udziałów w PLL LOT. Pieniądze te obiecano szefowi LOT-u zanim Swissar kupił w nim udziały jako "pakiet kompensacyjny".
Raport potwierdza wcześniejsze doniesienia szwajcarskiej prasy na temat - jej zdaniem - zagadkowych premii, wypłacanych szefom polskiego przewoźnika.
Rzecznik LOT-u twierdzi, że pieniądze te zarządowi LOT-u zostały wypłacone w Polsce, gdzie zostały także opodatkowane. Z raportu Ernst&Young wynika jednak, że prezes polskich linii Jan Litwiński zażyczył sobie, aby pieniądze trafiły na specjalnie w tym celu otwarte konto w oddziale Credit Suisse na lotnisku w Zurichu.
"Przewodniczącym Rady Nadzorczej LOT-u był przedstawiciel Skarbu Państwa i on doskonale o tym wiedział" - zapewnia także rzecznik (Skarb Państwa ma pakiet większościowy firmy). Chodzi o nieżyjącego już przewodniczącego RN Jana Szczęsnego.
Wbrew temu co twierdzi rzecznik, resort skarbu był zaskoczony informacjami o lukratywnych premiach, jakie otrzymali członkowie zarządu LOT-u.
"Zwrócimy się do LOT-u z prośbą o wyjaśnienie, gdyż dowiedzieliśmy się o tym z doniesień prasowych" - powiedziała Beata Jarosz rzeczniczka prasowa ministerstwa.
Dwaj byli ministrowie skarbu państwa Wiesław Kaczmarek i Emil Wąsacz także zapewniają, że nic nie wiedzieli ani o usługach, ani o premiach.
"Na pewno nie dochodziły do mnie żadne informacje na ten temat, ani nie byłem o tym informowany przez prezesa LOT-u" - mówi Kaczmarek. Jego zdaniem, konieczne jest sprawdzenie, czy umowa o pracę prezesa LOT-u przewidywała świadczenie takich usług. "Konieczne jest wyjaśnienie, na ile ujawniony dzisiaj fakt mieści się w ramach przepisów karno-skarbowych. Nie spotkałem się do tej pory, aby szefowie spółek mieli tego typu świadczenia" - mówił.
"W czasie mojego urzędowania nadzorowałem prywatyzację LOT-u, ale nie docierały do mnie żadne informacje na temat takich działań zarządu tej spółki. W czasie kiedy dokonywano tych transakcji nie byłem już ministrem" - mówił Wąsacz.
Jego zdaniem, ewentualne pobieranie pieniędzy od Swissaira mogło być próbą obejścia ustawy kominowej, która ograniczała zarobki szefów spółek z udziałem Skarbu Państwa. "Trzeba wyjaśnić czy usługi te były warte aż takich pieniędzy".
Tym bardziej, że jak pisze "GW", brak jakiegokolwiek dokumentu potwierdzającego wykonanie jakichkolwiek usług przez szefów LOT-u.
em, pap