Z podsłuchów tych wynika, że Jeremiasz B. chciał ustanowić dla "Inki" znanego adwokata Tadeusza de Virion, który - jak się wyraził w jednej z rozmów - był "znanym od dawna przyjacielem rodziny". Nieoczekiwanie jednak okazało się, że "Inka" zrezygnowała z usług tego adwokata i ustanowiła sobie innego, co wywołało trudności w dotarciu do niej, nad czym "Baranina" ubolewał.
W innej rozmowie Bożena T. żaliła się, że policja wzywa ją na przesłuchania i o sprawie rozpisuje się prasa. Czytała nawet przez telefon fragment jednej z relacji prasowych o toczącym się wówczas śledztwie. "Nie czytaj mi dalej, ja to znam" - odpowiedział na to Jeremiasz B. i zapowiedział, że będzie skarżył dziennikarzy.
Z innej podsłuchanej rozmowy wynika, iż "Baranina" wiedział, w jakim areszcie przebywa "Inka" i starał się do niej dotrzeć, by ona go nie obciążała swoimi wyjaśnieniami. Pośrednikiem "Baraniny" miał być jego stary znajomy z Warszawy, Jerzy K. Ma on być przesłuchany przed sądem jeszcze w środę, po zakończeniu odtwarzania nagrań rozmów telefonicznych.
Tydzień po zabójstwie "Baranina" zorientował się, że jest podsłuchiwany.
W drugiej części posiedzenia sądu zeznawał świadek Jerzy K., podpułkownik wojska w stanie spoczynku i znajomy "Baraniny". Poznał go jeszcze we wczesnych latach 90. na spotkaniu prokuratorów, policjantów, wojskowych i funkcjonariuszy UOP.
Jak zeznał później mieli wspólnie uczestniczyć w przedsięwzięciu, które ostatecznie nie doszło do skutku. Miało ono polegać na tym, że wojskowi, policjanci i pracownicy wymiaru sprawiedliwości kupowaliby zachodnie samochody skradzione za granicą, a odzyskane w Polsce i czekające na odbiór przez właściciela. Byłyby one kupowane po upływie terminu zabezpieczenia ich przez prokuraturę. Jeremiasz B., ps. Baranina, chciał w tej operacji być przedstawicielem jednej z niemieckich firm ubezpieczeniowych.
Jerzy K. zeznał przed sądem, że "Baranina" po zabójstwie Dębskiego dzwonił do niego i przekazywał mu różne sugestie co do tego, kto mógł dokonać tej zbrodni.
"Przekazywałem je do CBŚ" - przyznał świadek. Nie chciał jednak na jawnej rozprawie powiedzieć, komu je przekazywał.
Jerzy K. rozpoczął w środę przed sądem zeznania. Będą one kontynuowane na następnej rozprawie 19 marca.
les, pap