Prokuratorzy i biegli po raz kolejny zbadali wrak Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku z użyciem spektrometrów - a te, jak przed rokiem, wskazały obecność materiałów wybuchowych na szczątkach prezydenckiego samolotu - pisze "Rzeczpospolita".
- Spektrometry ruchliwości jonów wskazują w analogiczny sposób jak w trakcie poprzedniego wyjazdu - tzn. na wyświetlaczach pojawiają się symbole, które w pamięci urządzeń przypisano określonym materiałom wybuchowym - tłumaczy "Rzeczpospolitej" kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Kpt. Maksjan podkreślił jednak, że z wyników tych "nie należy wyciągać pochopnych wniosków".
Wcześniej prokuratura wyjaśniała, że spektrometry mogą wskazać na obecność materiałów wybuchowych również w kontakcie z niektórymi tworzywami sztucznymi.
O tym, że na wraku Tu-154M wykryto ślady trotylu pisał jesienią 2012 roku Cezary Gmyz w "Rzeczpospolitej". Prokuratura zdementowała wówczas podane przez niego informacje, a Gmyz i ówczesny redaktor naczelny dziennika Tomasz Wróblewski zostali zwolnieni z pracy.
arb, "Rzeczpospolita "
Wcześniej prokuratura wyjaśniała, że spektrometry mogą wskazać na obecność materiałów wybuchowych również w kontakcie z niektórymi tworzywami sztucznymi.
O tym, że na wraku Tu-154M wykryto ślady trotylu pisał jesienią 2012 roku Cezary Gmyz w "Rzeczpospolitej". Prokuratura zdementowała wówczas podane przez niego informacje, a Gmyz i ówczesny redaktor naczelny dziennika Tomasz Wróblewski zostali zwolnieni z pracy.
arb, "Rzeczpospolita "