W poniedziałek 840 metrów pod ziemią płonący metan poparzył w tej kopalni 16 górników, w tym 13 ciężko. Dzień wcześniej w tym samym rejonie zapalenie metanu spowodowało poparzenie innego górnika, ale kierownictwo kopalni nie zgłosiło tego wypadku do urzędu górniczego i zaprzeczało, że przyczyną był metan. W notatce służbowej napisano, że górnik poparzył się gorącą wodą. Potem przedstawiciele kopalni tłumaczyli, że było to gorące powietrze lub gaz, ale "z pewnością" nie metan.
Fakt, że kierownictwo kopalni nie zgłosiło wypadku - choć miało taki obowiązek - do Okręgowego Urzędu Górniczego, oraz że przyczyną poparzenia górnika był płonący metan, a nie woda ani powietrze, potwierdziła w środę Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, stwierdzając tym samym, że w notatce służbowej kopalni podano fałszywą przyczynę wypadku. Za podanie nieprawdy w dokumentach grozić może do 5 lat więzienia.
Zarząd Kompanii Węglowej SA już we wtorek zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec osób odpowiedzialnych za próbę ukrycia niedzielnego wypadku. W wydanym wówczas oświadczeniu zarząd określił to zdarzenie jako "ewidentne złamanie zasad pragmatyki służbowej i niedopełnienie obowiązków". Zarząd Kompanii - wbrew wewnętrznym przepisom - również nie został powiadomiony o tym wypadku.
Rzecznik Kompanii Jan Czypionka powiedział, że właśnie złamanie tych wszystkich przepisów było przyczyną odwołania naczelnego inżyniera przez zarząd Kompanii.
Według nieoficjalnych informacji PAP, naczelnego inżyniera kopalni spotkały też sankcje wynikające z prawa geologicznego i górniczego, czyli zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w zakresie ruchu zakładu górniczego przez dwa lata, wydany przez Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach.
Ściana wydobywcza, przy której doszło do obu wypadków, była wyłączona z ruchu decyzją Okręgowego Urzędu Górniczego ze względu na zagrożenie metanowe.
Przedstawiciele związku "Sierpień 80" utrzymują, że mimo to wydobywano tam węgiel, a na dowód przedstawiają pisemne oświadczenie jednego z górników w tej sprawie. Rzecznik kopalni zapewnia natomiast, że nie było to "wydobycie sensu stricte".
Szef "Sierpnia 80" w kopalni Dariusz Forma w rozmowach z dziennikarzami twierdził również, że naczelny inżynier podczasponiedziałkowego spotkania ze związkowcami miał prosić ich o nierozgłaszanie informacji o niedzielnym wypadku, z obawy przed wyłączeniem z ruchu ściany wydobywczej.
em, pap