Podkreślił, że zarówno system wyborczy proporcjonalny, jak i większościowy, mają swoje wady i zalety. Przypomniał, że system większościowy stosuje się najczęściej w państwach, gdzie funkcjonuje system dwupartyjny; raz rządzi jedna partia, raz - inna. Dodał, że system proporcjonalny został zapisany w konstytucji, a więc jego zmiana wymagałaby nowelizacji ustawy zasadniczej. Zdaniem Leszkla Millera, ordynacja proporcjonalna "zdecydowanie lepiej oddaje wolę wyborców wyrażoną w głosowaniu", a parlament wybrany metodą proporcjonalną "lepiej odzwierciedla rozkład sympatii politycznych w społeczeństwie".
Tym niemniej propozycję zawartą w apelu intelektualistów premier uznał za wartą dyskusji. Taka dyskusja trwa również w SLD. "My się zastanawialiśmy nad wariantem mieszanym, na przykład takim, jaki jest stosowany u naszych zachodnich sąsiadów. Tam się on sprawdza, więc być może warto by iść w tym kierunku" - podkreślił Miller.
Uważa jednak, że "w zmianie naszego prawa wyborczego można posunąć się tylko tak, na ile wskazówka, czy instrukcja konstytucyjna nie będzie naruszona".
W podobnym tonie wypowiadał się na temat zmian w ordynacji wyborczej sekretarz generalny SLD Marek Dyduch.
Przeciwnikiem tej ordynacji jest też wicepremier Marek Pol (UP). Jego zdaniem, dramatycznie wzmacnia ona wynik wyborczy zwycięzców.
"Gdyby było tak, że w Polsce w poprzednich wyborach obowiązywałaby ta ordynacja, którą sugerują (sygnatariusze apelu - PAP), prawdopodobnie 95 proc. parlamentu stanowiliby posłowie SLD i UP. (...) Przypuszczam, że w tym samym czasie więcej niż połowa obywateli nie miałaby swoich przedstawicieli w Sejmie" - powiedział Pol. Obowiązująca obecnie w Polsce ordynacja proporcjonalna powoduje - w jego ocenie - że "każdy może mieć swoich reprezentantów w parlamencie".
Jerzy Szmajdziński (SLD) jest natomiast zdziwiony tym, że intelektualiści apelują w sprawie ordynacji wyborczej w chwili, kiedy - według niego - potrzebny jest ich głos przede wszystkim w sprawie integracji Polski z Unią Europejską. Wypomina intelektualistom, że dwa lata temu nie interweniowali, kiedy - jak twierdzi - "mieliśmy do czynienia z groźbą bankructwa finansów publicznych i groźbą bankructwa państwa".
Pomysł wprowadzenia ordynacji większościowej powoduje "kilka poziomów problemów", a pierwszy to problem zmiany konstytucji.
Szmajdziński uważa, że ordynacja większościowa nie odzwierciedli struktury podziału politycznego i może uniemożliwić stworzenie stabilnego rządu. Jeśli spora część opinii publicznej nie będzie miała swojej reprezentacji parlamentarnej - co grozi pod proponowaną ordynacją - to "będziemy mieli tę reprezentację poza parlamentem, na ulicach, na blokadach i w wielu innych miejscach".
Jego zdaniem, całe zło obowiązującej ordynacji polega na zmianie metody przeliczania głosów z d'Hondta na St. Lague'a. Trzeba było jej nie zmieniać, mówi. Gdyby nie ona, zwycięzca ostatnich wyborów parlamentarnych SLD mógłby rządzić stabilniej, bo miałby w Sejmie większość, uważa szef MON. Metoda St. Lague'a jest bowiem korzystniejsza dla partii średnich i małych.
em, pap