- Nie cieszę się, nie skaczę pod sufit, bo chodziło o to, aby referendum było ważne. Ale zrobiliśmy swoje, zmobilizowaliśmy więcej osób w Warszawie niż do tej pory - mówił w "Jeden na jeden" na antenie TVN24 rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Adam Hofman. Dodał też, że nie zamierza podawać się do dymisji.
Według oficjalnych wyników podanych przez komisję wyborczą, frekwencja w warszawskim referendum nad odwołaniem prezydenta stolicy wynosiła 25,66 proc. Oznacza to, że referendum jest nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji i Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostaje na swoim stanowisku.
- W pierwszej kolejności mam pretensje do siebie. Biorę odpowiedzialność za naszą kampanię przed referendum w Warszawie - zadeklarował Hofman. W jego ocenie fiasko referendum jest porażką demokracji. - Niedzielna mobilizacja, z naszego punktu widzenia, to jest progres, choć niewystarczający. Ja się nie cieszę się, nie skaczę pod sufit, bo chodziło o to, aby referendum było ważne. Ale to pokazuje, że gdyby reszta, np. lewica zrobiła swoje, inne podmioty zmobilizowały te 5-6 proc., to wynik byłby ważny - powiedział rzecznik Prawa i Sprawiedliwości.
Hofman pytany o wykorzystanie listery "W" na plakatach nawołujących do udziału w referendum stwierdził, że było to niezbędne, gdyż wszyscy chcieli "udawać, że referendum nie ma".
W ocenie Hofmana wpływ na frekwencję miał fakt, że ratusz ma możliwość sprawdzenia na listach, kto wziął udział w referendum.
ja, TVN24
- W pierwszej kolejności mam pretensje do siebie. Biorę odpowiedzialność za naszą kampanię przed referendum w Warszawie - zadeklarował Hofman. W jego ocenie fiasko referendum jest porażką demokracji. - Niedzielna mobilizacja, z naszego punktu widzenia, to jest progres, choć niewystarczający. Ja się nie cieszę się, nie skaczę pod sufit, bo chodziło o to, aby referendum było ważne. Ale to pokazuje, że gdyby reszta, np. lewica zrobiła swoje, inne podmioty zmobilizowały te 5-6 proc., to wynik byłby ważny - powiedział rzecznik Prawa i Sprawiedliwości.
Hofman pytany o wykorzystanie listery "W" na plakatach nawołujących do udziału w referendum stwierdził, że było to niezbędne, gdyż wszyscy chcieli "udawać, że referendum nie ma".
W ocenie Hofmana wpływ na frekwencję miał fakt, że ratusz ma możliwość sprawdzenia na listach, kto wziął udział w referendum.
ja, TVN24