Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, w programie "Sygnały dnia" radiowej Jedynki przyznał, że wahał się czy jechać do Kijowa. – Gdy pałowano ludzi na ulicach byłem raczej na nie – powiedział. Zdanie jednak zmienił, kiedy władze Ukrainy obiecały, że nie wprowadzą stanu wyjątkowego.
Sikorski podkreślił, że podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych państw Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie będzie rozmawiać z przedstawicielami zarówno władz, jak i opozycji. – Pobyt kilkudziesięciu ministrów spraw zagranicznych będzie rękojmią nieeskalowania sytuacji – dodał.
Zdaniem ministra Ukraina stoi na progu bankructwa, "ma niewydolną i skorumpowaną gospodarkę, potrzebuje zasilania z zewnątrz", dlatego optymalnym rozwiązaniem byłoby, żeby władze Ukraińskie podpisały umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską oraz zaczęły wprowadzać niezbędne reformy. - Oznaczałoby to odblokowanie wielomiliardowej pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i pójście ścieżką Środkowej Europy ku gospodarce wydajniejszej i mniej skorumpowanej – podkreślił Sikorski.
dż, polskieradio.pl
Zdaniem ministra Ukraina stoi na progu bankructwa, "ma niewydolną i skorumpowaną gospodarkę, potrzebuje zasilania z zewnątrz", dlatego optymalnym rozwiązaniem byłoby, żeby władze Ukraińskie podpisały umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską oraz zaczęły wprowadzać niezbędne reformy. - Oznaczałoby to odblokowanie wielomiliardowej pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i pójście ścieżką Środkowej Europy ku gospodarce wydajniejszej i mniej skorumpowanej – podkreślił Sikorski.
dż, polskieradio.pl