Duński tygodnik zajmujący się tematyką techniczną,"Ingeniøren", opisuje wyniki prac parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej pod wodzą Antoniego Macierewicza - pisze rp.pl.
Jednym z ekspertów Macierewicza jest duński pilot mgr inż.Glenn Jorgensen. Mężczyzna chciał udowodnić, że rosyjski raport MAK dotyczący katastrofy jest zgodny z rzeczywistością. Po tym jak obliczenia nie potwierdziły jego przypuszczeń zajął się sprawą badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. W ocenie Jorgensena tuż przed katastrofą nie mogło dojść do kontaktu skrzydła samolotu z brzozą.
Jorgensen w rozmowie z 'Ingeniøren' zaznaczył, że jego praca obala jedynie tezy zawarte w raporcie MAK, a nie podaje alternatywnych odpowiedzi. W tygodniku opisano też wyniki badań prof. Wiesława Biniendy. "Jego obliczenia pokazały również, że gdyby nawet końcówka skrzydła urwała się na wysokości 5 metrów, to musiałaby ona uderzyć w ziemię 12 metrów dalej. W rzeczywistości końcówka skrzydła została znaleziona 111 metrów za brzozą" - pisze duński tygodnik.
ja, rp.pl
Jorgensen w rozmowie z 'Ingeniøren' zaznaczył, że jego praca obala jedynie tezy zawarte w raporcie MAK, a nie podaje alternatywnych odpowiedzi. W tygodniku opisano też wyniki badań prof. Wiesława Biniendy. "Jego obliczenia pokazały również, że gdyby nawet końcówka skrzydła urwała się na wysokości 5 metrów, to musiałaby ona uderzyć w ziemię 12 metrów dalej. W rzeczywistości końcówka skrzydła została znaleziona 111 metrów za brzozą" - pisze duński tygodnik.
ja, rp.pl