Makabryczne ulotki pojawiły się pod koniec ubiegłego tygodnia w Grójcu i okolicach. "Firma Farmakol zakupi wszelkiego rodzaju koty na cele naukowe" - można było przeczytać na ulotkach. Sprawą zajęły się stowarzyszenia broniące praw zwierząt, policja i Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Nie doszło do żadnej transakcji.
Katarzyna Śliwa-Łobacz, prezes Fundacji na rzecz Ochrony Praw Zwierząt "Monde Cane" nagłośniła sprawę na Facebooku, po tym jak otrzymała zdjęcia ulotek od wolontariuszek z Grójca. Zamieściła je na swoim profilu.
"Każdy kot nie może być młodszy niż sześć miesięcy. Wynagrodzenie za danego zwierzaka będzie uwarunkowane od koloru jego sierści. Cena za kota to: wszelkiej barwy 25 zł, czarne 40 zł" - głosiła ulotka.
Śliwa-Łobacz powiadomiła Państwową Inspekcję Weterynaryjną i policję. "Nie dopuścimy do takiego makabrycznego handlu. Nawet jeśli to jakiś dowcip, to zawsze znajdą się ludzie, którzy mogą wyłapać koty, nawet mające właścicieli, spodziewamy się więc nie tyle handlarzy, co bandy dewiantów z ruszającymi się workami. Nie wiemy, ilu ludzi przeczytało to ogłoszenie, ale musimy być gotowi" - poinformował na profilu.
- Wpłynęło do nas pismo od Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt z informacją o takich ogłoszeniach. Policjanci byli na miejscu w piątek, ale do żadnego skupu nie doszło - powiedziała Agnieszka Wójcik z Komendy Powiatowej Policji w Grójcu.
- Może ktoś, kto tak kombinuje, chciał sprawdzić, czy będzie reakcja. To oburzające, ale różne niepokojące rzeczy mogą się dziać, nawet takie, które uważamy za okrutne żarty. No bo kto by te koty sprzedawał? Ci, co piją i potrzebują na wódkę. Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni - mówi Stanisław Wieteska z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Grójcu.
wyborcza.pl, kg
"Każdy kot nie może być młodszy niż sześć miesięcy. Wynagrodzenie za danego zwierzaka będzie uwarunkowane od koloru jego sierści. Cena za kota to: wszelkiej barwy 25 zł, czarne 40 zł" - głosiła ulotka.
Śliwa-Łobacz powiadomiła Państwową Inspekcję Weterynaryjną i policję. "Nie dopuścimy do takiego makabrycznego handlu. Nawet jeśli to jakiś dowcip, to zawsze znajdą się ludzie, którzy mogą wyłapać koty, nawet mające właścicieli, spodziewamy się więc nie tyle handlarzy, co bandy dewiantów z ruszającymi się workami. Nie wiemy, ilu ludzi przeczytało to ogłoszenie, ale musimy być gotowi" - poinformował na profilu.
- Wpłynęło do nas pismo od Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt z informacją o takich ogłoszeniach. Policjanci byli na miejscu w piątek, ale do żadnego skupu nie doszło - powiedziała Agnieszka Wójcik z Komendy Powiatowej Policji w Grójcu.
- Może ktoś, kto tak kombinuje, chciał sprawdzić, czy będzie reakcja. To oburzające, ale różne niepokojące rzeczy mogą się dziać, nawet takie, które uważamy za okrutne żarty. No bo kto by te koty sprzedawał? Ci, co piją i potrzebują na wódkę. Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni - mówi Stanisław Wieteska z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Grójcu.
wyborcza.pl, kg