Jacek Świat, mąż zmarłej w katastrofie smoleńskiej Aleksandry Natalii-Świat oraz poseł Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do ustaleń Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która wczoraj poinformowała, że na pokładzie Tu-154M nie doszło do wybuchu.
Zdaniem Świata taki scenariusz wydarzeń można było przewidzieć. – Prokuratura zrobiła konferencję , ogłosiła swoje rewelacje jako niepodważalne fakty. Tymczasem my, poszkodowani, zostaliśmy postawieni w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ nie mieliśmy wcześniej wglądu w tę dokumentację.
Poseł dodał, że pełnomocnik części rodzin dostał wgląd do materiałów na 10 minut przed konferencją, w związku z tym trudno mu ustosunkować się do raportu. Stwierdził tylko, że „wie to, co wszyscy usłyszeli od prokuratorów, natomiast pytań pozostaje bardzo dużo”. Świat pytał, „jakim cudem detektory służące do wykrywania śladów materiałów wybuchowych działały w Smoleńsku?”. Dodał, że „próbki były pół roku w Rosji, przyjechały tutaj, a detektory milczą”. Wyliczał również, że wciąż „są pytania o materiały wybuchowe”.
– Na razie jesteśmy w lesie, bo nie wiemy w zasadzie nic – w ten sposób odniósł się do pytania, czy wierzy, że była to zwykła katastrofa lotnicza. – Raport komisji Jerzego Millera jest dziurawy jak szwajcarski ser. Jest tam mnóstwo ewidentnych bzdur. Nie wyjaśniono, co się stało – kontynuował.
Świat odniósł się też do obecnej sytuacji na Krymie. Jego zdaniem wydarzenia na Ukrainie rzucają nowe światło na katastrofę smoleńską. – Skoro Rosja zajęła Krym, to może to świadczyć, że Rosja jest zdolna do działań gwałtownych. Przez cztery lata widzę, że to śledztwo to jedna wielka kpina. Nam poszkodowanym rzuca się kłody pod nogi. Widzę masę złej woli, wiec trudno, żebym miał chociaż elementarne zaufanie do prokuratury – podsumował.
kl, TVN 24
Poseł dodał, że pełnomocnik części rodzin dostał wgląd do materiałów na 10 minut przed konferencją, w związku z tym trudno mu ustosunkować się do raportu. Stwierdził tylko, że „wie to, co wszyscy usłyszeli od prokuratorów, natomiast pytań pozostaje bardzo dużo”. Świat pytał, „jakim cudem detektory służące do wykrywania śladów materiałów wybuchowych działały w Smoleńsku?”. Dodał, że „próbki były pół roku w Rosji, przyjechały tutaj, a detektory milczą”. Wyliczał również, że wciąż „są pytania o materiały wybuchowe”.
– Na razie jesteśmy w lesie, bo nie wiemy w zasadzie nic – w ten sposób odniósł się do pytania, czy wierzy, że była to zwykła katastrofa lotnicza. – Raport komisji Jerzego Millera jest dziurawy jak szwajcarski ser. Jest tam mnóstwo ewidentnych bzdur. Nie wyjaśniono, co się stało – kontynuował.
Świat odniósł się też do obecnej sytuacji na Krymie. Jego zdaniem wydarzenia na Ukrainie rzucają nowe światło na katastrofę smoleńską. – Skoro Rosja zajęła Krym, to może to świadczyć, że Rosja jest zdolna do działań gwałtownych. Przez cztery lata widzę, że to śledztwo to jedna wielka kpina. Nam poszkodowanym rzuca się kłody pod nogi. Widzę masę złej woli, wiec trudno, żebym miał chociaż elementarne zaufanie do prokuratury – podsumował.
kl, TVN 24