Konrad Szymański, eurodeputowany z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” odniósł się funkcjonowania w unijnej polityce, polskiej obecności w PE postępowania europosłów.
Zdaniem Szymańskiego, który jest w mniejszej frakcji politycznej Europejskich Konserwatystów i Reformatorów „nie ma różnicy, jeśli chodzi o efektywność podejmowanych działań, bo żadna grupa, w tym największa chadecka EPL, do której należą europosłowie Platformy Obywatelskiej, nie ma bezwzględnej większości”. W ten sposób odniósł się do stwierdzenia, że, eurodeputowani, aby coś zdziałać, muszą należeć do dużych frakcji.
– Każdy z nas musi na pewnym etapie szukać poparcia. Ja muszę szukać koalicji z innymi grupami politycznymi. A europoseł PO musi najpierw szukać poparcia we własnej, bardzo zróżnicowanej grupie – powiedział. – Bo inaczej niż klub w parlamencie narodowym frakcja w PE nie jest wcale jednolita i trzeba przekonywać poszczególne delegacje narodowe do swojego stanowiska. Kluczowa jest po prostu zdolność budowania koalicji czy to z innymi grupami politycznymi, czy z innymi nacjami – dodał.
Szymański, który europosłem jest przez dwie kadencje, zauważył, że „jest trochę problem zadowalania się samą obecnością w unijnej polityce, której nie towarzyszy wykorzystanie potencjału”. – Bo żeby osiągnąć więcej, trzeba byłoby angażować się głęboko w wąskie sektorowe legislacje, które są jedynym polem, na którym PE ma coś do powiedzenia. Ale to nie jest sexy – kontynuował.
Europoseł odniósł się również do faktu, że najbardziej pracowici parlamentarzyści w PE są jednocześnie najmniej obecni w mediach i na odwrót – znani eurodeputowani z telewizji czy gazet najrzadziej udzielają się podczas prac w Brukseli. – Łączenie tego jest niemożliwe. Ale problem jest nierozwiązywalny. Jesteśmy politykami wybieralnymi, więc chcemy sobie zabezpieczyć możliwość reelekcji. A ludzi nie interesuje polityka unijna, trzeba się zatem zajmować krajową. – podsumował.
kl, Rzeczpospolita
– Każdy z nas musi na pewnym etapie szukać poparcia. Ja muszę szukać koalicji z innymi grupami politycznymi. A europoseł PO musi najpierw szukać poparcia we własnej, bardzo zróżnicowanej grupie – powiedział. – Bo inaczej niż klub w parlamencie narodowym frakcja w PE nie jest wcale jednolita i trzeba przekonywać poszczególne delegacje narodowe do swojego stanowiska. Kluczowa jest po prostu zdolność budowania koalicji czy to z innymi grupami politycznymi, czy z innymi nacjami – dodał.
Szymański, który europosłem jest przez dwie kadencje, zauważył, że „jest trochę problem zadowalania się samą obecnością w unijnej polityce, której nie towarzyszy wykorzystanie potencjału”. – Bo żeby osiągnąć więcej, trzeba byłoby angażować się głęboko w wąskie sektorowe legislacje, które są jedynym polem, na którym PE ma coś do powiedzenia. Ale to nie jest sexy – kontynuował.
Europoseł odniósł się również do faktu, że najbardziej pracowici parlamentarzyści w PE są jednocześnie najmniej obecni w mediach i na odwrót – znani eurodeputowani z telewizji czy gazet najrzadziej udzielają się podczas prac w Brukseli. – Łączenie tego jest niemożliwe. Ale problem jest nierozwiązywalny. Jesteśmy politykami wybieralnymi, więc chcemy sobie zabezpieczyć możliwość reelekcji. A ludzi nie interesuje polityka unijna, trzeba się zatem zajmować krajową. – podsumował.
kl, Rzeczpospolita