Toczymy bój cywilizacyjny. Albo będziemy cywilizacją na wyższym poziomie, albo będziemy Spartą, gdzie zabija się dzieci. Jeśli nie szanujemy prawa do życia, to kto będzie szanował nasze prawo do wolności? – ostrzega Jacek Sapa, prezes fundacji Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. I ostrzega, że jak tak dalej pójdzie, w Polsce nie będzie można pokazać w reklamie rodziny. – Chyba że to będzie para gejów z dzieckiem na kolanach. Po drodze już czekają pedofile i jeszcze inna grupa osób – grzmiał niedawno w jednej z telewizji. Kierowane przez niego centrum od lat słynie z kontrowersyjnych inicjatyw. Raz do roku organizuje w całym kraju Marsze dla Życia i Rodziny, jego członkowie występowali siedem lat temu przeciwko wykonaniu aborcji u czternastoletniej Agaty, stoi także za głośną akcją „Stop dyktaturze mniejszości”, w ramach której tropione są wszystkie przejawy – jak mówią – „homodyktatury”.
Teraz centrum postanowiło pójść na nowy bój: z niebezpiecznymi treściami w polskiej szkole. Chce usuwać z nich treści nieprzyjazne rodzinie. Takie jak realizowany w niektórych miastach program „Równościowe przedszkola”, w którego ramach proponuje się m.in. przebieranie dziewczynek za chłopców i odwrotnie. Według przeciwników tego typu inicjatywy zafałszowują podstawową wiedzę o płci. Nowym orężem w walce o prawa rodziny ma być przyznawanie placówkom edukacyjnym antygenderowych certyfikatów: „szkoła przyjazna rodzinie”. Akcji patronuje znany z konserwatywnych poglądów abp Henryk Hoser. I tak jak mówią, w „szkołach przyjaznych rodzinie” nie będzie programów propagujących przedwczesną inicjację seksualną oraz kwestionujących biologiczną czy kulturową stabilność ról płciowych.
Dzieci nie mają takich rzeczy
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.