W Polsce kobiety ignorują u siebie objawy groźnych chorób i zgłaszają się do lekarza znacznie później niż mężczyźni. W ten sposób zmniejszają swoje szanse na przeżycie w wypadku zawału serca lub udaru mózgu - pisze "Rzeczpospolita".
Polak, czujący ostry ból w klatce piersiowej, natychmiast wezwie karetkę. Polka natomiast potraktuje ból, jak atak stresu i zlekceważy go - pisze "Rzeczpospolita". Sytuację dodatkowo komplikują wciąż pokutujące w Polsce przekonanie, że zawał serca grozi przede wszystkim mężczyznom. A zdarza się kobietom równie często, co mężczyznom. Podobnie jest z udarami.
- Polki po zawale o kluczowe 35 minut później niż mężczyźni trafiają do pracowni hemodynamicznej, w której robi się koronarografię - powiedziała prof. Anna Fijałkowska z Zakładu Kardiologii Instytutu Matki i Dziecka.
Według Fijałkowskiej kobiety również później trafiają do szpitala z objawami udaru, co skutkuje tym, że rzadziej dochodzą do pełnej sprawności.
Lekarzy podkreślają, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że kobiety koncentrują się na zdrowiu swojego dziecka i partnera, przy tym lekceważą groźne objawy u siebie.
"Rzeczpospolita", tk
- Polki po zawale o kluczowe 35 minut później niż mężczyźni trafiają do pracowni hemodynamicznej, w której robi się koronarografię - powiedziała prof. Anna Fijałkowska z Zakładu Kardiologii Instytutu Matki i Dziecka.
Według Fijałkowskiej kobiety również później trafiają do szpitala z objawami udaru, co skutkuje tym, że rzadziej dochodzą do pełnej sprawności.
Lekarzy podkreślają, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że kobiety koncentrują się na zdrowiu swojego dziecka i partnera, przy tym lekceważą groźne objawy u siebie.
"Rzeczpospolita", tk