Lubi pani futra?
Monika Janowska: Lubię, ale tylko na grzbietach żywych zwierząt.
Paulina Socha-Jakubowska: Pytam, bo sprawa kradzieży futer, której – jak opisywały tabloidy – miała się pani dopuścić, była chyba największą aferą w polskim show-biznesie w ostatnich miesiącach.
Robert Janowski: Afera futrzana to wymysł chorej wyobraźni pseudodziennikarzy. Nigdy nie było żadnych futer.
To co, razem z żoną ministra Drzewieckiego, robiła pani w sklepie na Florydzie?
M.J.: Jak to co robiłam w sklepie? Proszę mi wybaczyć, ale potraktuję to pytanie jako żart.
Byłyście na babskich zakupach.
M.J.: Tak.
Tyle że przez ostatnie miesiące czytałam, że zostałyście przyłapane na gorącym uczynku. Że w waszych torbach znaleziono ubrania, za które – że użyję eufemizmu – nie zapłaciłyście.
M.J.: Czytała pani kłamstwa! Prawda natomiast jest taka, jakie są fakty. A fakty przedstawił prokurator stanowy w uzasadnieniu odrzucenia zarzutów i porzucenia oskarżenia: wideo i protokół z inwentaryzacji wykazały, że zakwestionowanych towarów nigdy, powtarzam: nigdy, nie było w sprzedaży tego sklepu. R.J.: Zresztą „dziennikarze” z bulwarówek świetnie wiedzą, jak się sprawa toczyła i jak zakończyła, bo monitorowali ją przez cały czas. Ale napisanie prawdy okazało się dla nich zbyt dużym wyzwaniem i nie mogło im przejść przez pióro.
Nie czytałam prokuratorskiego uzasadnienia. Macie dokument, którym możecie udowodnić pani niewinność?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.