Marek Niedźwiecki: Kawę pani zrobić? Ja piję z przyzwyczajenia. To jest chyba kwestia zapachu, smaku, a nie tego, że potrzebuję wsparcia, podniesienia.
O, uśmiechnął się pan. Gdy chwilę temu spotkaliśmy się na zewnątrz, myślałam, że coś się stało. Nie wyglądał pan dobrze...
Życie mnie dogina po prostu. Strasznie dużo mam na głowie. Moja książka, która właśnie wyszła, miała mieć tytuł „Na.... mi ten wrzątek”, jednak doszliśmy do wniosku, że nie będziemy brzydkich wyrazów pisać na okładce.
Pierwszy raz słyszę, jak pan przeklina.
Bo w radiu nie można używać brzydkich wyrazów. W książce trochę poprzeklinałem. Miałem pisać o Australii, a wyszło jak zwykle. Jak zwykle, bo pierwsza moja książka, „Nie wierzę w życie pozaradiowe”, też miała być o Australii.
Ta ma tytuł „Radiota”.
I kojarzy się z „idiota ”. Lubię się bawić językiem. Lubię gierki, wstawki. Zresztą, czasem na antenie to słychać. Mówię np. 10 milionów po 20 albo dyrdymarki.
Mówi pan też o sobie, że jest pierdołowaty, niezorganizowany, fafułą pan siebie nazywa. Kryguje się pan.
Nie kryguję. Mam asertywność na poziomie zero.
Jakiś pan inny niż w radiu, ostrzejszy...
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.