Na początku pewne wyjaśnienie: z tego tekstu czytelnik się nie dowie, przy którym konkretnie reality show pracowałam ani czego dotyczył mój program. Nie powiem też, dla której telewizji powstawał ani nawet jak się nazywam (artykuł podpisuję pseudonimem). Już pierwszego dnia pracy musiałam bowiem podpisać zobowiązanie, że przez dziesięć lat będę milczała na temat szczegółów mojej pracy. – Gdyby cokolwiek wyciekło, nie wypłacicie się do końca życia – ostrzeżono nas niby żartem. Ale to nie do końca był żart: umowa, którą podpisuję, przewiduje ponad 300 tys. zł kary. Zmieniając zatem szczegóły, przedstawię mechanizmy, które rządzą programami typu reality show.
W pierwszych dniach mojej pracy nie dzieje się zbyt wiele. Z rozmów z bardziej doświadczonymi kolegami i koleżankami dowiaduję się jednak wielu tajemnic dotyczących tego typu produkcji. Wszyscy mi radzą, żebym już na początku wyzbyła się złudzeń. Przede wszystkim muszę zrozumieć jedno: żaden producent nie pozwoli, by ktokolwiek miał wpływ na to, kto wygra jego program. A już na pewno nie odda tej decyzji w ręce przypadkowego widza! Większość producentów traktuje swoje programy wyjątkowo ambicjonalnie i emocjonalnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.