Jeden z sejmowych pokoi PiS dzielą od drzwi klubu Solidarnej Polski zaledwie trzy metry. I ściana. O ten skrawek ziemi w ostatnich dniach toczyła się batalia. – Już ja się postaram, żeby im to odebrać! – zapowiadał posłom PiS szef klubu Mariusz Błaszczak. I nie chodzi tylko o metraż – sprawa jest honorowa. Bo kiedy w Sejmie powstawał klub Solidarnej Polski, to właśnie PiS musiał ustąpić pola i oddać nowej formacji jedno ze swoich pomieszczeń. Trzeba było nawet przesunąć ścianę. Od tego momentu narady posłów Solidarnej Polski toczyły się ściszonym głosem. Byli pewni, że ci z PiS przez ścianę ich podsłuchują. Wtorkowy poranek, jeden z posłów partii Jarosława Kaczyńskiego idzie korytarzem. Po drodze mija otwarte drzwi klubu „SolPola”. Wewnątrz były pracownik PiS energicznie wrzuca dokumenty do niszczarki. – Tak źle? – pyta poseł. – Likwidacja! – rozkłada ręce pracownik biura. – Nawet żal mi się go zrobiło – przyznaje poseł.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.