Niepełnosprawny intelektualnie Adam P. przez pięć lat próbował udowodnić przed warszawskim sądem, że był molestowany seksualnie przez swojego instruktora w domu pomocy społecznej. Kłopot w tym, że ów instruktor jest ogólnie szanowaną osobą. Ma wiele lat doświadczenia w pracy i niepełnosprawną intelektualnie żonę. Z Adamem P. natomiast trudno się porozumieć. Częściej używa gestów niż słów. Potrafi wypowiadać tylko proste zdania, które w kółko powtarza w czasie kolejnych rozpraw. Mówił zwykle: „Pan X mnie wyru... ał”. Wtedy sąd prosił go o definicję słowa „ru...ać”. P. nie potrafił podać definicji. Biegli wydali więc opinię, że jako osoba z niedorozwojem umysłowym w stopniu znacznym Adam P. nie ma możliwości spostrzegania oraz zapamiętywania faktów i przekazywania ich dalej. Co za tym idzie, jest niewiarygodnym świadkiem. Wykazywali też jego infantylność, pytając na przykład, czy pan X chodził w płaszczach albo się przebierał. A ponieważ do molestowania doszło na balu karnawałowym, P. zeznał, że tak, pan X był rycerzem, bo tak go z zabawy zapamiętał. Dla sądu i biegłych to był kolejny dowód, że jego zeznań nie należy brać serio.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.