Jak podaje TVN24, zdaniem prokuratury z Sieradza Andrzej L., lekarz ze szpitala w Zduńskiej Woli, nieumyślnie spowodował śmierć noworodka. Ponadto postanowiono mu zarzuty narażenia zdrowia i życia ciężarnej kobiety. Lekarz nie przyznaje się do winy. Problem wydaje się jednak powszechny - śledczy analizują 11 przypadków, w których do śmierci noworodków mogli przyczynić się lekarze zduńskowolskiej kliniki.
- Podejrzany nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. Odmówił składania wyjaśnień. Nie złożył też żadnych wniosków dowodowych - mówił w rozmowie z tvn24.pl Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. Jak do tej pory, Andrzej L. musiał tylko wpłacić 5 tys. złotych kaucji.
Dziecko ważyło ponad 5 kg, mimo tego jednak, lekarz nie zdecydował się na cesarskie cięcie. Chłopiec udusił się w trakcie porodu. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyli sami rodzice.
Prokuratura powołała biegłych, którzy stwierdzili, że mimo komplikacji, lekarz nie wysłał ciężarnej do szpitala "o wyższym stopniu referencyjności", a także nie przeprowadził badań w celu ustalenia rozmiarów płodu, czyli de facto nie mógł stwierdzić, czy "cesarka" będzie konieczna.
- Lekarz źle ocenił też wyniki badań, m.in. USG z których wynikało, że obwód brzucha dziecka był większy, niż głowy - informuje prokurator Józef Mizerski, który podkreśla, że był to ważny argument "wskazujący o konieczności skierowania ciężarnej kobiety do innego szpitala".
S ieradzka prokuratura bada w sumie 11 przypadków porodów z ostatnich lat, w których mogło dojść do "błędów w sztuce lekarskiej".
W kilku przypadkach działania lekarzy oceniają już biegli. W marcu pojawiła się sprawa Damiana Kunerta, którego dziecko zmarło w tym samym szpitalu. Na antenie TVN24 mówił wtedy, że "gdyby nie jego zaangażowanie, sprawa dalej stałaby w miejscu".
W podobnej sytuacji jest Krzysztof Nowak, ojciec Juliana, który urodził się w grudniu 2012 r. Z powodu owiniętej wokół szyi noworodka pępowiny dziecko doznało udaru poporodowego, mimo, że sama ciąża przebiegała bez zakłóceń.
- Lekarz dobrze wiedział o pępowinie, ale zupełnie się tym nie zainteresował. Rzucił tylko "nie takie porody już przyjmowałem" - mówił Nowak w rozmowie z TVN24. - To straszne, w tym szpitalu pacjentów traktuje się gorzej niż zwierzęta - podkreślał. W wyniku udaru, dziecko mężczyzny miało uszkodzone praktycznie 3/4 powierzchni mózgu, musi być cały czas rehabilitowane i przebywać pod opieką specjalistów.
TVN24
Dziecko ważyło ponad 5 kg, mimo tego jednak, lekarz nie zdecydował się na cesarskie cięcie. Chłopiec udusił się w trakcie porodu. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyli sami rodzice.
Prokuratura powołała biegłych, którzy stwierdzili, że mimo komplikacji, lekarz nie wysłał ciężarnej do szpitala "o wyższym stopniu referencyjności", a także nie przeprowadził badań w celu ustalenia rozmiarów płodu, czyli de facto nie mógł stwierdzić, czy "cesarka" będzie konieczna.
- Lekarz źle ocenił też wyniki badań, m.in. USG z których wynikało, że obwód brzucha dziecka był większy, niż głowy - informuje prokurator Józef Mizerski, który podkreśla, że był to ważny argument "wskazujący o konieczności skierowania ciężarnej kobiety do innego szpitala".
S ieradzka prokuratura bada w sumie 11 przypadków porodów z ostatnich lat, w których mogło dojść do "błędów w sztuce lekarskiej".
W kilku przypadkach działania lekarzy oceniają już biegli. W marcu pojawiła się sprawa Damiana Kunerta, którego dziecko zmarło w tym samym szpitalu. Na antenie TVN24 mówił wtedy, że "gdyby nie jego zaangażowanie, sprawa dalej stałaby w miejscu".
W podobnej sytuacji jest Krzysztof Nowak, ojciec Juliana, który urodził się w grudniu 2012 r. Z powodu owiniętej wokół szyi noworodka pępowiny dziecko doznało udaru poporodowego, mimo, że sama ciąża przebiegała bez zakłóceń.
- Lekarz dobrze wiedział o pępowinie, ale zupełnie się tym nie zainteresował. Rzucił tylko "nie takie porody już przyjmowałem" - mówił Nowak w rozmowie z TVN24. - To straszne, w tym szpitalu pacjentów traktuje się gorzej niż zwierzęta - podkreślał. W wyniku udaru, dziecko mężczyzny miało uszkodzone praktycznie 3/4 powierzchni mózgu, musi być cały czas rehabilitowane i przebywać pod opieką specjalistów.
TVN24