Na superetacie?
Już dziewięciu spośród dziesięciu prezesów, którzy znaleźli się w naszym rankingu najlepiej opłacanych szefów, zarządza bankami. Najwięcej - jak przed rokiem - zarobił Bogusław Kott, prezes banku Millennium (wcześniej BIG Bank Gdański). Kott (14 lat na stanowisku), podobnie jak jego koledzy z zarządu, zarabia najwięcej w kraju, niezależnie od tego, czy bank, którym kieruje, zyskuje, czy traci. W 2002 r. prezes Millennium odebrał w kasie 6,78 mln zł, czyli ponad 5 proc. więcej niż rok wcześniej. Bank za? zarobił 183,9 mln zł, co w porównaniu ze stratą w wysokości 823,3 mln zł w 2001 r. wygląda dobrze. Gdy się jednak przyjrzeć bliżej sprawozdaniu finansowemu, okazuje się, że zysk pochodzi w większości z tzw. konsolidacji (doliczenia) 10 proc. zysku PZU SA, którego udziałowcem jest Millennium, oraz ze sprzedaży funduszu emerytalnego Skarbiec. Józef Wancer, drugi w naszym rankingu, wysokie zarobki (wzrost w porównaniu do 2001 r. o 30 proc.! ) zawdzięcza zapewne udanej fuzji Banku Przemysłowo-Handlowego z Powszechnym Bankiem Kredytowym. Z kolei 3 mln zł, które zarobiła Maria Pasło-Wiśniewska (wzrost wynagrodzenia o 76 proc.), to uczciwa zapłata za 801 mln zł zysku, który wypracował kierowany przez nią bank Pekao SA. Nie powinni narzekać Wojciech Kostrzewa, prezes BRE Banku, i Stanisław Pacuk, który w 2002 r. kierował Kredyt Bankiem. Pierwszy zarobił 2,3 mln zł, a drugi 1,97 mln zł. Dla kierowanych przez nich banków ubiegły rok nie był tak łaskawy. BRE stracił 379 mln zł, a Kredyt Bank 331 mln zł. Za zły wynik Pacuk zapłacił utratą stanowiska. Kostrzewie dano szansę odegrania się w 2003 r.
Jan Piński
Współpraca Sergiusz O. Sachno