"Nie możemy odpowiadać za żadne nielegalne i podejmowane bez naszej wiedzy działania nieznanych nam osób lub instytucji" - napisał w swoim oświadczeniu Robert Sowa, który jest właścicielem feralnej restauracji Sowa&Przyjaciele, w której doszło do nagrania rozmowy szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką.
W dobę po publikacji "Wprost" na stronie restauracji pojawiło się stosowne oświadczenie. Na nagraniu słychać m.in. jak prezes NBP Marek Belka w zamian za pomoc w finansowaniu deficytu budżetowego proponuje dymisję ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego. Nieco później, ale w tym samym miejscu, odbyło się inne spotkanie - Sławomira Nowaka i Andrzeja Parafianowicza oraz Dariusza Zawadki, byłego szefa GROM-u.
Restauracja Sowa&Przyjaciele w Warszawie - "jej przewaga nad innymi? Można podjechać od tyłu i wejść do VIP-roomu bez przechodzenia przez główną salę" - piszemy w tygodniku.
"Naszą naczelną zasadą była i zawsze będzie dbałość o bezpieczeństwo i dobre samopoczucie naszych gości. Nie możemy odpowiadać za żadne nielegalne i podejmowane bez naszej wiedzy działania nieznanych nam osób lub instytucji, których efektem są publikacje prasowe tygodnika Wprost" - napisał Robert Sowa, właściciel restauracji, w swoim oświadczeniu.
"Nie zajmujemy i nigdy nie będziemy się zajmować polityką, tylko serwowaniem potraw w najlepszym wydaniu" - podkreślił.
Sowa zapowiedział, że "w trosce o dobre imię swojej restauracji oraz (...) bezpieczeństwo i zaufanie gości, pracownicy podejmą wszelkie kroki prawne celem ochrony klientów restauracji, jej dobrego imienia oraz wyjaśnienia okoliczności opisywanych zdarzeń."
Za nagraniami "mogą stać służby specjalne, ludzie wywodzący się z Biura Ochrony Rządu, jakaś grupa biznesowa, a może polityczna konkurencja" - piszemy w poniedziałkowym wydaniu "Wprost".
Restauracja Sowa&Przyjaciele w Warszawie - "jej przewaga nad innymi? Można podjechać od tyłu i wejść do VIP-roomu bez przechodzenia przez główną salę" - piszemy w tygodniku.
"Naszą naczelną zasadą była i zawsze będzie dbałość o bezpieczeństwo i dobre samopoczucie naszych gości. Nie możemy odpowiadać za żadne nielegalne i podejmowane bez naszej wiedzy działania nieznanych nam osób lub instytucji, których efektem są publikacje prasowe tygodnika Wprost" - napisał Robert Sowa, właściciel restauracji, w swoim oświadczeniu.
"Nie zajmujemy i nigdy nie będziemy się zajmować polityką, tylko serwowaniem potraw w najlepszym wydaniu" - podkreślił.
Sowa zapowiedział, że "w trosce o dobre imię swojej restauracji oraz (...) bezpieczeństwo i zaufanie gości, pracownicy podejmą wszelkie kroki prawne celem ochrony klientów restauracji, jej dobrego imienia oraz wyjaśnienia okoliczności opisywanych zdarzeń."
Za nagraniami "mogą stać służby specjalne, ludzie wywodzący się z Biura Ochrony Rządu, jakaś grupa biznesowa, a może polityczna konkurencja" - piszemy w poniedziałkowym wydaniu "Wprost".