- Mamy nielegalny podsłuch i informacje, które wyciekły. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w trybie bardzo szybkim musi ustalić, jak do tego doszło – mówił na antenie RMF FM były szef WSI, generał Marek Dukaczewski.
- Prawdziwą bombą może być nie to, co było treścią rozmów, ale kto założył ten podsłuch i na czyje zlecenie zostało to dokonane - twierdzi Dukaczewski.
Były szef WSI nie sądzi, aby ABW mogło nagrać rozmowę ministra z szefem banku centralnego ani żadną inną, gdyż Agencja nie prowadziła operacji, które by "uzasadniały nagrywanie tego typu rozmów". - Nawet gdyby prowadziła operację, w wyniku której przypadkowo nagrały się takie rozmowy, to one powinny być zniszczone. Wykluczam jakiekolwiek działanie ze strony służb. Najbardziej mnie niepokoi, że tego typu nagranie wykonano w miejscu, w którym co jakiś czas pojawiają się VIP-y. Mogą tam dotrzeć ludzie mający kontakty z naszymi mediami czy partiami opozycyjnymi, ale równie ludzie z obcych służb. - Podkreśla Dukaczewski.
Ponadto wojskowy zauważa, że lokal nie był sprawdzany i zabezpieczany przez wywiad, ponieważ rozmowa Sienkiewicza i Belki miała charakter prywatny. - Służby wiedzą tylko to, że się [te rozmowy - red.] odbywają. - mówił Dukaczewski.
A czy możliwość wykonania tego typu nagrania jest cenna dla służb, dla osób z jakiegoś półświatka? Czy można starać się uzyskać takie nagranie, żeby osiągnąć jakieś korzyści przy ich pomocy?
Dawny szef WSI zastanawia się również nad tym, czy dziennikarz, "który otrzymuje tego typu materiał z podsłuchu", powinien poinformować właściwe służby, że założony podsłuch zarejestrował rozmowy. - [Czy on - red.] będzie współdziałał ze służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo państwa? Problemem nie jest to, co te rozmowy zawierały, bo akurat te rozmowy i ich treść jest przedmiotem dyskusji polityków. Natomiast tam mogły być inne spotkania, gdzie informacje były znacznie bardziej poważne, znacznie bardziej istotne dla bezpieczeństwa państwa. Pytanie, czy te rozmowy nie wyciekły do służb nam nieprzyjaznych czy do środowisk nam nieprzyjaznych. - Podkreśla Dukaczewski.
-(...) Nie można wykluczyć tego, że mamy małą aferę kategorii Watergate, rozgrywki między partiami. Tego oczywiście o tyle nie można wykluczyć, że ktoś zainteresowany przekazaniem do struktur opozycyjnych informacji, które tamte mogą wykorzystać, zrobił to. Ale jeżeli mamy nielegalny podsłuch, mamy informacje, które wyciekły to oczywiście rozumiem - Agencja Bezpieczeństwa w trybie bardzo szybkim musi ustalić, jak do tego doszło. I to może być prawdziwą bombą. Nie to, co było treścią rozmów, ale kto założył ten podsłuch i na czyje zlecenie zostało to dokonane. - Kwituje Dukaczewski.
Były szef WSI nie sądzi, aby ABW mogło nagrać rozmowę ministra z szefem banku centralnego ani żadną inną, gdyż Agencja nie prowadziła operacji, które by "uzasadniały nagrywanie tego typu rozmów". - Nawet gdyby prowadziła operację, w wyniku której przypadkowo nagrały się takie rozmowy, to one powinny być zniszczone. Wykluczam jakiekolwiek działanie ze strony służb. Najbardziej mnie niepokoi, że tego typu nagranie wykonano w miejscu, w którym co jakiś czas pojawiają się VIP-y. Mogą tam dotrzeć ludzie mający kontakty z naszymi mediami czy partiami opozycyjnymi, ale równie ludzie z obcych służb. - Podkreśla Dukaczewski.
Ponadto wojskowy zauważa, że lokal nie był sprawdzany i zabezpieczany przez wywiad, ponieważ rozmowa Sienkiewicza i Belki miała charakter prywatny. - Służby wiedzą tylko to, że się [te rozmowy - red.] odbywają. - mówił Dukaczewski.
A czy możliwość wykonania tego typu nagrania jest cenna dla służb, dla osób z jakiegoś półświatka? Czy można starać się uzyskać takie nagranie, żeby osiągnąć jakieś korzyści przy ich pomocy?
Dawny szef WSI zastanawia się również nad tym, czy dziennikarz, "który otrzymuje tego typu materiał z podsłuchu", powinien poinformować właściwe służby, że założony podsłuch zarejestrował rozmowy. - [Czy on - red.] będzie współdziałał ze służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo państwa? Problemem nie jest to, co te rozmowy zawierały, bo akurat te rozmowy i ich treść jest przedmiotem dyskusji polityków. Natomiast tam mogły być inne spotkania, gdzie informacje były znacznie bardziej poważne, znacznie bardziej istotne dla bezpieczeństwa państwa. Pytanie, czy te rozmowy nie wyciekły do służb nam nieprzyjaznych czy do środowisk nam nieprzyjaznych. - Podkreśla Dukaczewski.
-(...) Nie można wykluczyć tego, że mamy małą aferę kategorii Watergate, rozgrywki między partiami. Tego oczywiście o tyle nie można wykluczyć, że ktoś zainteresowany przekazaniem do struktur opozycyjnych informacji, które tamte mogą wykorzystać, zrobił to. Ale jeżeli mamy nielegalny podsłuch, mamy informacje, które wyciekły to oczywiście rozumiem - Agencja Bezpieczeństwa w trybie bardzo szybkim musi ustalić, jak do tego doszło. I to może być prawdziwą bombą. Nie to, co było treścią rozmów, ale kto założył ten podsłuch i na czyje zlecenie zostało to dokonane. - Kwituje Dukaczewski.