Jak podaje TVN24, z uzasadnienia aktu oskarżenia, do którego dotarli dziennikarze, wynika, że Przemysław Wipler poruszał się "chwiejnym krokiem", mówił "bełkotliwie" i wulgarnie, a także szarpał funkcjonariusza za mundur i wymierzył kilka kopniaków policjantom.
Akt oskarżenia przeciwko posłowi Nowej Prawicy trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście we wtorek. Wipler podejrzany jest o naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów.
Chodzi o wydarzenia z października 2013 r., kiedy poseł - według policji - zachowywał się agresywnie i wulgarnie wobec funkcjonariuszy przed jednym z warszawskich klubów. Wipler tłumaczył, że świętował wiadomość o kolejnej ciąży swojej żony i, jak wyjaśniał, włączył się do interwencji funkcjonariuszy wobec innej osoby, a to policjanci byli wobec niego agresywni.
W akcie oskarżenia opisane jest całe zdarzenie z perspektywy policjantów. Po godzinie 4. rano dostali oni zgłoszenie o bójce na Mazowieckiej, a kiedy tam dotarli i zajęli się sprawą, do funkcjonariuszy podszedł "inny mężczyzna, który dotychczas siedział na chodniku, oparty o ścianę budynku przy ul. Mazowieckiej".
"Przemysław Wipler szedł chwiejnym krokiem, zataczając się. Gdy podszedł do wykonujących czynności policjantów na odległość około jednego metra zaczął wymachiwać rękoma i bełkotliwą mową powtarzał słowa wulgarne, kierując je do funkcjonariuszy" - czytamy w dokumencie.
Wipler "nie reagował na prośby funkcjonariusza" i zbliżając się do jednego z policjantów, "otarł się o niego, a następnie przemieszczając się chwiejnym krokiem pomiędzy policjantami i dwoma mężczyznami zaczął nawoływać do interweniujących funkcjonariuszy do odstąpienia od czynności wobec legitymowanych mężczyzn".
Potem jeden z policjantów "ujął go za ramię i oparł o zaparkowany na ulicy radiowóz". "Wipler przez cały czas używał wobec interweniujących policjantów słów wulgarnych, krzyczał, wymachując rękoma wokół twarzy policjanta" - czytamy.
Funkcjonariusz miał ostrzec "awanturującego się Przemysława Wiplera, że jeśli nie będzie wykonywał jego pouczeń i dalej zachowywał się w ten sposób, to zostaną użyte wobec niego środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej lub gazu pieprzowego". Potem Wipler miał stać się jeszcze agresywniejszy, "zaczął szarpać jednego z funkcjonariuszy za mundur na wysokości klatki piersiowej oraz wymachiwać rękoma wokół jego głowy, które to zachowanie policjant odebrał jako próbę uderzenia go w głowę".
"Zachowanie atakującego Przemysława Wiplera, jak również jego wzrost i budowa ciała spowodowały, że funkcjonariusz wyjął ręczny miotacz gazu i użył go w kierunku mężczyzny, pryskając z odległości ponad jednego metra przez jedną sekundę na wysokości klatki piersiowej atakującego".
"Przemysław Wipler zaczął się oddalać na chodnik, odpychając ręką funkcjonariusza, wyrywając się i szarpiąc policjanta" - napisano w dokumencie.
Na chodniku funkcjonariusz znowu psiknął gazem w stronę "agresywnie zachowującego się Przemysława Wiplera, lecz ten się zasłonił i cofnął, a następnie wykonał ruch ręką w kierunku funkcjonariusza policji, którą ten odruchowo chwycił".
"Z uwagi na fakt, iż atakujący Przemysław Wipler miał problem z utrzymaniem równowagi i próbował się wyszarpać, razem z funkcjonariuszem zatoczył się na chodniku (...) upadając wspólnie z interweniującym policjantem. Przemysław Wipler upadł na prawy bok, zaś policjant następnie ukląkł przy nim i próbował przewrócić go na brzuch, by założyć mu od tyłu na ręce kajdanki" - brzmi uzasadnienie.
Wipler "próbując się oswobodzić, wyrwał się, powodując upadek policjanta na plecy i położył się na nim". Policjant nadal próbował unieruchomić ręce Wiplera, "jednocześnie przytrzymując go za szyję". Potem podbiegł drugi funkcjonariusz, który miał "unieruchomić nogi leżącego Wiplera, lecz ten się wyszarpywał i przez cały czas używał w stosunku do interweniujących funkcjonariuszy słów obelżywych. W pewnym momencie leżący Przemysław Wipler zaczął kopać interweniujących funkcjonariuszy policji, w następstwie czego kopnął leżącego pod nim policjanta w udo i dwukrotnie w prawe przedramię oraz w brzuch drugiego funkcjonariusza".
"Z uwagi na fakt, iż zachowanie Przemysława Wiplera stawało się coraz bardziej agresywne, drugi z funkcjonariuszy wobec kopiącego i leżącego przez cały czas na pierwszym policjancie mężczyzny użył gumowej pałki, zadając nią uderzenia w uda i łydki nóg, którymi w dalszym ciągu Przemysław Wipler kopał funkcjonariuszy. (...)".
Policjanci zeznali, że w końcu w interwencji pomogli świadkowie. Ostatecznie udało się założyć kajdanki, jednak Wipler wciąż zachowywał się agresywnie, więc przełożono mu je za plecy. Na pomoc przybyli kolejni funkcjonariusze policji, a Wiplera udało się w końcu przewieźć do stołecznego ośrodka dla osób nietrzeźwych, ale kiedy znaleziono jego portfel z legitymacją poselską, radiowóz skierowano na ul. Wilczą.
Chodzi o wydarzenia z października 2013 r., kiedy poseł - według policji - zachowywał się agresywnie i wulgarnie wobec funkcjonariuszy przed jednym z warszawskich klubów. Wipler tłumaczył, że świętował wiadomość o kolejnej ciąży swojej żony i, jak wyjaśniał, włączył się do interwencji funkcjonariuszy wobec innej osoby, a to policjanci byli wobec niego agresywni.
W akcie oskarżenia opisane jest całe zdarzenie z perspektywy policjantów. Po godzinie 4. rano dostali oni zgłoszenie o bójce na Mazowieckiej, a kiedy tam dotarli i zajęli się sprawą, do funkcjonariuszy podszedł "inny mężczyzna, który dotychczas siedział na chodniku, oparty o ścianę budynku przy ul. Mazowieckiej".
"Przemysław Wipler szedł chwiejnym krokiem, zataczając się. Gdy podszedł do wykonujących czynności policjantów na odległość około jednego metra zaczął wymachiwać rękoma i bełkotliwą mową powtarzał słowa wulgarne, kierując je do funkcjonariuszy" - czytamy w dokumencie.
Wipler "nie reagował na prośby funkcjonariusza" i zbliżając się do jednego z policjantów, "otarł się o niego, a następnie przemieszczając się chwiejnym krokiem pomiędzy policjantami i dwoma mężczyznami zaczął nawoływać do interweniujących funkcjonariuszy do odstąpienia od czynności wobec legitymowanych mężczyzn".
Potem jeden z policjantów "ujął go za ramię i oparł o zaparkowany na ulicy radiowóz". "Wipler przez cały czas używał wobec interweniujących policjantów słów wulgarnych, krzyczał, wymachując rękoma wokół twarzy policjanta" - czytamy.
Funkcjonariusz miał ostrzec "awanturującego się Przemysława Wiplera, że jeśli nie będzie wykonywał jego pouczeń i dalej zachowywał się w ten sposób, to zostaną użyte wobec niego środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej lub gazu pieprzowego". Potem Wipler miał stać się jeszcze agresywniejszy, "zaczął szarpać jednego z funkcjonariuszy za mundur na wysokości klatki piersiowej oraz wymachiwać rękoma wokół jego głowy, które to zachowanie policjant odebrał jako próbę uderzenia go w głowę".
"Zachowanie atakującego Przemysława Wiplera, jak również jego wzrost i budowa ciała spowodowały, że funkcjonariusz wyjął ręczny miotacz gazu i użył go w kierunku mężczyzny, pryskając z odległości ponad jednego metra przez jedną sekundę na wysokości klatki piersiowej atakującego".
"Przemysław Wipler zaczął się oddalać na chodnik, odpychając ręką funkcjonariusza, wyrywając się i szarpiąc policjanta" - napisano w dokumencie.
Na chodniku funkcjonariusz znowu psiknął gazem w stronę "agresywnie zachowującego się Przemysława Wiplera, lecz ten się zasłonił i cofnął, a następnie wykonał ruch ręką w kierunku funkcjonariusza policji, którą ten odruchowo chwycił".
"Z uwagi na fakt, iż atakujący Przemysław Wipler miał problem z utrzymaniem równowagi i próbował się wyszarpać, razem z funkcjonariuszem zatoczył się na chodniku (...) upadając wspólnie z interweniującym policjantem. Przemysław Wipler upadł na prawy bok, zaś policjant następnie ukląkł przy nim i próbował przewrócić go na brzuch, by założyć mu od tyłu na ręce kajdanki" - brzmi uzasadnienie.
Wipler "próbując się oswobodzić, wyrwał się, powodując upadek policjanta na plecy i położył się na nim". Policjant nadal próbował unieruchomić ręce Wiplera, "jednocześnie przytrzymując go za szyję". Potem podbiegł drugi funkcjonariusz, który miał "unieruchomić nogi leżącego Wiplera, lecz ten się wyszarpywał i przez cały czas używał w stosunku do interweniujących funkcjonariuszy słów obelżywych. W pewnym momencie leżący Przemysław Wipler zaczął kopać interweniujących funkcjonariuszy policji, w następstwie czego kopnął leżącego pod nim policjanta w udo i dwukrotnie w prawe przedramię oraz w brzuch drugiego funkcjonariusza".
"Z uwagi na fakt, iż zachowanie Przemysława Wiplera stawało się coraz bardziej agresywne, drugi z funkcjonariuszy wobec kopiącego i leżącego przez cały czas na pierwszym policjancie mężczyzny użył gumowej pałki, zadając nią uderzenia w uda i łydki nóg, którymi w dalszym ciągu Przemysław Wipler kopał funkcjonariuszy. (...)".
Policjanci zeznali, że w końcu w interwencji pomogli świadkowie. Ostatecznie udało się założyć kajdanki, jednak Wipler wciąż zachowywał się agresywnie, więc przełożono mu je za plecy. Na pomoc przybyli kolejni funkcjonariusze policji, a Wiplera udało się w końcu przewieźć do stołecznego ośrodka dla osób nietrzeźwych, ale kiedy znaleziono jego portfel z legitymacją poselską, radiowóz skierowano na ul. Wilczą.