Sojusz Lewicy Demokratycznej zapowiedział, że jeśli prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zwolni prof. Bogdana Chazana, dyrektora szpitala przy Madalińskiego, partia zawiadomi prokuraturę - podaje "Gazeta Wyborcza".
Sebastian Wierzbicki, przewodniczący stołecznego SLD, zaznaczył, że jest to "ostatnia deska ratunku". Dziś SLD chce oskarżyć Hannę Gronkiewicz-Waltz o tzw. przestępstwo urzędnicze, czyli niedopełnienie obowiązków.
- W zeszłym tygodniu ratusz dostał wyniki kontroli z NFZ i Ministerstwa Zdrowia, gdzie jest jednoznacznie napisane: doszło do naruszenia prawa, a szpital ma zapłacić 70 tys. zł kary. A co na to pani prezydent? Idzie do telewizji i mówi, że nie będzie podejmowała decyzji na podstawie medialnych doniesień - zaznaczył Wierzbicki.
Członkowie SLD podkreślili, że w trakcie ostatniej Rady Warszawy radni PO i PiS nie chcieli prowadzić debaty nad sprawą doktora Chazana.
- Pan Chazan nadal kieruje więc szpitalem, stwarzając zagrożenie każdego dnia, a przyzwolenie na to daje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Widać, że uwierzyła w sondaże, które dają jej blisko 50 proc. poparcia w jesiennych wyborach. Tego zachowania elektorat Platformy pani prezydent nie zapomni - stwierdził Wierzbicki.
70 tys. złotych kary
2 tyg. temu stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo ws. "narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie w związku z odmową przeprowadzenia zabiegu usunięcia ciąży". Dyrektor szpitala - prof. Chazan - powołując się na klauzulę sumienia - odmówił wykonania aborcji u kobiety, mimo że były do tego wskazania medyczne ze względu na wady płodu. Nie wskazał też pacjentce innego lekarza lub placówki, gdzie można by wykonać zabieg.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz potwierdził, że kontrola wykazała nieprawidłowości w przestrzeganiu procedur w szpitalu prowadzonym przez prof. Chazana. Nałożono na nią karę finansową w wysokości 70 tys. zł.
Dramat rodzinny
Kontrolę w szpitalu Św. Rodziny w Warszawie, popularnie zwany szpitalem na Madalińskiego, zaczęły się m.in po publikacji tygodnika "Wprost".
Jest kwiecień tego roku, niespełna 38-letnia pacjentka dowiaduje się, że jej dziecko, które od zaledwie 22. tygodni nosi w brzuchu, ma szereg wad głowy, twarzy, mózgu i jest tak chore, że po narodzinach umrze. Jest tak chore, że nie można go leczyć.Przez ponad dwa tygodnie kobieta przechodzi serię badań potwierdzających tę diagnozę. W 25. tygodniu ciąży dostaje od prof. Bogdana Chazana, dyrektora szpitala i wybitnego ginekologa, dokument podpisany przez niego, w którym odmawia wykonania aborcji ze względu na konflikt sumienia.
Rozumiem klauzulę sumienia, rozumiem też deklarację wiary podpisaną za namową Wandy Półtawskiej – przyjaciółki Karola Wojtyły i lekarza – kilka tygodni temu przez ponad 3 tys. lekarzy, w tym ginekologów. Rozumiem, że ci ostatni, ze względu na tzw. konflikt sumienia, są w stanie odmówić przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży. Prawo mówi jednak, że w takim wypadku muszą się zatroszczyć o pacjentkę i wskazać szpital, w którym aborcja jest wykonywana. Prof. Chazan zamiast tego zaproponował pacjentce hospicjum dla jej dziecka.
"Gazeta Wyborcza"
- W zeszłym tygodniu ratusz dostał wyniki kontroli z NFZ i Ministerstwa Zdrowia, gdzie jest jednoznacznie napisane: doszło do naruszenia prawa, a szpital ma zapłacić 70 tys. zł kary. A co na to pani prezydent? Idzie do telewizji i mówi, że nie będzie podejmowała decyzji na podstawie medialnych doniesień - zaznaczył Wierzbicki.
Członkowie SLD podkreślili, że w trakcie ostatniej Rady Warszawy radni PO i PiS nie chcieli prowadzić debaty nad sprawą doktora Chazana.
- Pan Chazan nadal kieruje więc szpitalem, stwarzając zagrożenie każdego dnia, a przyzwolenie na to daje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Widać, że uwierzyła w sondaże, które dają jej blisko 50 proc. poparcia w jesiennych wyborach. Tego zachowania elektorat Platformy pani prezydent nie zapomni - stwierdził Wierzbicki.
70 tys. złotych kary
2 tyg. temu stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo ws. "narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie w związku z odmową przeprowadzenia zabiegu usunięcia ciąży". Dyrektor szpitala - prof. Chazan - powołując się na klauzulę sumienia - odmówił wykonania aborcji u kobiety, mimo że były do tego wskazania medyczne ze względu na wady płodu. Nie wskazał też pacjentce innego lekarza lub placówki, gdzie można by wykonać zabieg.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz potwierdził, że kontrola wykazała nieprawidłowości w przestrzeganiu procedur w szpitalu prowadzonym przez prof. Chazana. Nałożono na nią karę finansową w wysokości 70 tys. zł.
Dramat rodzinny
Kontrolę w szpitalu Św. Rodziny w Warszawie, popularnie zwany szpitalem na Madalińskiego, zaczęły się m.in po publikacji tygodnika "Wprost".
Jest kwiecień tego roku, niespełna 38-letnia pacjentka dowiaduje się, że jej dziecko, które od zaledwie 22. tygodni nosi w brzuchu, ma szereg wad głowy, twarzy, mózgu i jest tak chore, że po narodzinach umrze. Jest tak chore, że nie można go leczyć.Przez ponad dwa tygodnie kobieta przechodzi serię badań potwierdzających tę diagnozę. W 25. tygodniu ciąży dostaje od prof. Bogdana Chazana, dyrektora szpitala i wybitnego ginekologa, dokument podpisany przez niego, w którym odmawia wykonania aborcji ze względu na konflikt sumienia.
Rozumiem klauzulę sumienia, rozumiem też deklarację wiary podpisaną za namową Wandy Półtawskiej – przyjaciółki Karola Wojtyły i lekarza – kilka tygodni temu przez ponad 3 tys. lekarzy, w tym ginekologów. Rozumiem, że ci ostatni, ze względu na tzw. konflikt sumienia, są w stanie odmówić przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży. Prawo mówi jednak, że w takim wypadku muszą się zatroszczyć o pacjentkę i wskazać szpital, w którym aborcja jest wykonywana. Prof. Chazan zamiast tego zaproponował pacjentce hospicjum dla jej dziecka.
"Gazeta Wyborcza"